/swojana/

środa, 28 listopada 2012

Warsztaty świąteczne "koła gospodyń wiejskich";)

Pod kierownictwem znanej i zacnej, Małgo L. (na zdjęciach przywdziała nimb powagi:)) tworzyłyśmy świąteczne wianki. Te po bokach są już dekoracją mojego domu. Poniżej kilka ujęć przedstawiających pracę twórczą w naszym kole gospodyń:)





 







poniedziałek, 26 listopada 2012

Popsuta Bacha

Kochani! Okoliczności dziś dość ubogie. Mam kłopot z zamieszczaniem zdjęć na stronie.Wybaczcie. Prace trwają:)

sobota, 24 listopada 2012

Dla Maksia na Dzień Pluszowego Misia

rysunek Jagódki M.
Na wszystkie troski i małe smutki,
znajdzie lekarstwo misio malutki.
Łezki osuszy pluszową łapka, złości przykryje wełnianą czapką. 
A gdy na niebie gwiazdka zaświeci, do snu utuli maleńkie dzieci.
/swojana/

piątek, 16 listopada 2012

Kartki podróży - jak rodzi się świadomość - filozofia Pana Dreda

Dwaj panowie, bezczelnie młodzi:) towarzyszyli mi niezamierzenie w moim wczorajszym powrocie kolejką miejską. Podróż była monotonna, ludzie czytali książki albo "przycinali komara", ja zaś zamierzałam się pouczyć języka zasiadłszy w plastikowym, komfortowym fotelu, który zdobyłam "psim swędem" (chętnych było wielu). Nieoczekiwanie moje czułe, genetycznie doskonałe, jeśli spojrzeć na gabaryty, ucho, wyłowiło w tym cichym poszumie dość intrygujący wątek. Toczył się on między dwoma panami: Panem Dredem (który był częściowo w zasięgu mojego wzroku) i Panem Niewiadomym, który stał za moimi plecami.Pan Dred był wielki. Miał szeroką, szarą kurtkę i wojskowe spodnie w kolorze khaki zakończone pokaźnymi glanami. Nie miałam odwagi spojrzeć, ale dostrzegłam jednak kątem oka zarośniętą wąsem i brodą, twarz i zebrane w wysoki kucyk dredy. Pan Niewiadomy zadawał Panu Dredowi pytania. 
- A co robiłeś dziesięć lat temu?
- Dziesięć lat temu miałem szesnaście lat, słuchałem rapu i muzyki pop, wiesz, totalny odlot.
Użyłam całej mej inteligjencji matematycznej, by policzyć szybko w myśli, że Pan Dred ma obecnie  26 lat:) Tak jak się domyśliłam, bezczelnie młody!
-A co robiłeś dwadzieścia lat temu?
-Dwadzieścia lat temu kończyłem przedszkole i grałem w przedstawieniu takiego gostka w długim płaszczu, no, syna króla, takiego księciunia i bardzo mi się ta rola nie podobała. Mam nawet nagranie na vhs.
-No dobra, a wcześniej?
-Wcześniej...nie pamiętam. A ty? Co robiłeś jak miałeś sześć lat? - zapytał nieoczekiwanie Pan Dred przejmując pałeczkę.
-Zamieszkałem w moim rodzinnym domu i poznałem wtedy wszystkich moich kumpli z podwórka.
 -A cztery lata? - ciągnął Pan Dred
-Wiesz co, nie wiem, mam kompletny blackout...-odparł Pan Niewiadomy
-Ja też nie pamiętam niczego poniżej czterech lat. Tak sobie myślę, że na początku do czterech, pięciu lat człowiek nastawia się wyłącznie na nagrywanie, jak magnetofon i gromadzenie bazy danych, ale nie robi tego świadomie, wszystko pakuje do podświadomości. Wiesz, tak jakbyś dopiero instalował system windows, dopiero później kiedy ta baza jest już w miarę kompletna zaczynamy z niej świadomie korzystać i budować swoją świadomość. I od tego czasu pamiętamy, co się wokół nas dzieje. Wcześniej nie.
 
Pomyślałam, że coś w tym jest. Ja też pamiętam tylko pojedyncze epizody z wczesnego dzieciństwa - dziadka Emila ciągnącego mnie za nos, jego śmierć, umieszczenie palca w rurce metalowego wózka, który przyszczypał mi palec, frotową koszulkę w kropki, dziecięce, białe łóżeczko z siatką i złotymi szczytami, pianino w dziecinnym pokoju, widok przez pręty z naszego balkonu i krzaki z białymi kuleczkami (strzelankami) koło domu babci, wreszcie chwilę, gdy zauważyłam, że moje oczy widzą to, co leży na stole (wcześniej ogarniałam pewnie tylko niższe rewiry:)) i moment, gdy nagle pomyślałam sobie, że ja to Baśka (zaczęłam chyba wtedy pobierać już z nagranej bazy danych:), ale są to tylko pojedyncze obrazy, twarze, fakty, żadnej ciągłości, żadnej opowieści, którą mogłabym rozwinąć. Pan Dred przerwał swój ciekawy wywód, pożegnał się z Panem Niewiadomym i wysiadł na mojej stacji. Ja też wysiadłam żałując, że dialog nie toczy się dalej, a moje ciekawskie ucho zostało pozbawione dalszej części. Szkoda, szkoda, szkoda. Choć z drugiej strony, świetne, świetne, świetne:)

środa, 14 listopada 2012

Listopadowy wieczór w BB.

    Przyśpiewka  /swojana/

Pojechałam do Biela,
to nie była niedziela, 
wypiłam tam czekoladę,
może znów przyjadę.

U-ha -ha! Uha-ha-ha!

Pojechałam z Danutką,
pojechałam na krótko,
omówiłyśmy sprawy,
stan ich nie był ciekawy.

U -ha-ha! U-ha-ha! 

Pani była niemowa
lub bolała ją głowa
lub napiwku nie chciała,
ale Danka jej dała.
 
U -ha-ha! U-ha-ha! 

Jeszcze kiedyś w niedzielę,
czekoladę tu strzelę,
gdy ucieknę w te pędy,
bo mam takie zapędy.

U -ha-ha! U-ha-ha-ha! 

Kto się boi, niech stoi,
kto nie boi, niech broi,
Brać trza byka za rogi, 
a na nogi ostrogi.
U -ha-ha! U-ha-ha-ha!


 





 




sobota, 10 listopada 2012

Przebudzenie:) - narodziny Bogusia

"Otrzymałem dziś pobory miesięczne w wysokości 452 zł 90 gr. W większej części zużyłem je na zapłacenie długów. Ela, siostra żony Heli, zgodziła mi się pożyczyć 80 zł na zapłacenie długu za materie na  ubranie. Na kuchnię wydajemy 120 czy 130 zł. No cóż,rok obecny to rok zwiększonych wydatków, kosztował ślub, kosztuje zakupiona sypialnia, bieliznę i ubranie zniszczył mi częściowo pożar w moim kawalerskim mieszkaniu. Damy sobie wspólnie z Helą rady, pobory moje są stosunkowo wysokie"
       Wydatki zapewne wzrosły, gdy 7 listopada 1929 roku o 5.10 rano przyszedł na świat jego pierworodny syn. Już od poprzedniego wieczora Heli towarzyszyła mama Maria oraz akuszerka Szmidowa. Lekarza nie wezwano, bo poród przebiegał prawidłowo.

"Akuszerka mocno się ucieszyła, gdy zauważyła, że dziecko odebrane przez nią, jest płci męskiej: 
- Chłopiec! - krzyknęła uradowana. Uśmiechnęła się także Hela. Mimo, że jeszcze przed chwila przechodziła ciężkie cierpienia, z uśmiechem zachwytu i szczęścia patrzyła na leżącego obok syna:
-Kochasz go? - zapytała się mnie po jakimś czasie"

Czy odpowiedział? Podobno mężczyźni uczą się miłości do dziecka po jego narodzinach, uczucie rodzi się wraz z dzieckiem. Czy Emil odczuwał miłość, czy bardziej dumę, że ma syna?

Dziesięć dni później, popołudniu, w dziedzickim kościele parafialnym odbyły się chrzciny. Sakramentu udzielił ksiądz wikary Adolf Dyczek. Chrzestnymi rodzicami zostali: Franciszek (brat Emila) i Ela (siostra Heli).
Emil preferował słowiańskie imiona. Odezwał się w nim patriotyczny duch, nie tyle polski, co rozszerzony na całą brać słowiańską:
"Czy nas Słowian nie stać na nasze rodzime imiona, czy my zawsze musimy się pod tym względem "zapożyczywać" u Żydów i German?(E.K)

W akcie urodzenia pierworodnego Kielochów zapisano:
Bogumił Stanisław Kieloch 

środa, 7 listopada 2012

O Pawle, ojcu Emila

     Po ślubie Emila i Heleny, który odbył się 5 I 1929 roku w Dziedzicach, nastała zima stulecia. Temperatury dochodziły do - 45 stopni Celsjusza, a świat pokryty był grubą warstwą śniegu. Na gospodarstwie Kielochów umierał Paweł Kieloch.
     Nie zdarzało się wcześniej, by ów krzepki i zaradny gospodarz chorował. Emil przypomniał sobie jak przez mgłę jego upadek z drzewa i utratę przytomności, ale to zdarzenie nie miało żadnych konsekwencji. Na początku 1921 roku Paweł zaczął podupadać na zdrowiu. Kręcił się niespokojnie po obejściu albo stawał się osowiały, polegiwał w gumnie lub stodole. Nikomu się nie skarżył, ale wyraźnie było widać, że coś mu dokucza. Dr Wachulski zdiagnozował u niego włóknikowe zapalenie płuc. Zawyrokował, że trudno się z niego wyleczyć, ale jeśli się to uda, nie pozostawia ono żadnych negatywnych śladów. Paweł spędził wiele dni w łóżku. Czuwała nad nim żona, Marjanna i Emil. Modlili się o cud. Pewnego wieczora nastąpił przełom:
 "Teraz chory ojciec, gdy słońce schodziło już za nieboskłon i patrzało do izby chorego przez zachodnie okienko, uspokoił się nieco. Oddech stawał się równiejszy, w chwili nasilenia mniej łapczywy i męczący" (E.K)
Paweł doszedł do siebie, lecz nigdy już nie był  tak dziarski jak przedtem.W 1924 roku doszło do sytuacji, która ostatecznie odebrała mu zdrowie. Jako zastępca Ochotniczej Straży Pożarnej przechowywał klucz do remizy strażackiej. Pewnego słonecznego, letniego dnia zapaliła się stodoła dziedzickiego gospodarza - Henryka Machalicy. Paweł nie mógł odnaleźć klucza, w związku z czym doszło do gwałtownego tarcia pomiędzy nim a innym mieszkańcem Dziedzic, Adolfem Schaferem. Następnego dnia trafił do dr Wachulskiego w bardzo złym stanie. Lekarz przeraził się: "Przede mną stał człowiek umierający. Puls bębenkowy...". Okazało się, że Paweł cierpi na bardzo ciężką niewydolność serca. Zwołano konsylium lekarskie, w którym oprócz dr Wachulskiego uczestniczył dr Różewicz z Żebraczy i dr Reinbrecht z bielskiego szpitala. Zastosowano najradykalniejsze, jak na tamte czasy, metody leczenia - zastrzyki z kamfory i naparstnicy w największych dopuszczalnych dawkach. Pomogło, choć rodzina mówiła tu raczej o cudzie.W kolejnych latach nasiliły się u Pawła ataki astmy i pojawiła się skleroza. W 1928 roku był już zupełnie osłabiony zarówno atakami duszności, jak i małymi udarami mózgu. Trudno było się komunikować.  Bezpośrednio po ślubie Emila, stan jego ojca uległ nagłej poprawie, ale już w lutym katastrofalnie się pogorszył.
     Przy jego łóżku czuwała Hela, która jako młoda żona zamieszkała z Emilem na gospodarstwie Kielochów na początku lutego.  Nie rozpoznawał jej twierdząc, że to jakaś ładna paniczka przyszła go pewnie odwiedzić (paniczka - kobieta ubrana nie w strój cieszyński, tylko miejski). Paweł był coraz bardziej niespokojny - odkrywał się, siadał na łóżku, wydawał bezładne polecenia: "Obuj" (co znaczyło, by włożyć mu buty), "Sebuj" (by zdjąć mu buty). Młodzi okrywali go kocem lub delikatnie nim poruszali, że niby wykonują te polecenia, a Paweł stawał się wtedy nieco spokojniejszy. Kilkanaście dni przed śmiercią stracił przytomność.  17 lutego 1929 roku ktoś z czuwających przy nim zakrzyknął: "Tatuś umiera". Wokół jego łóżka zgromadzili się wszyscy bliscy. Paweł odszedł.
Rodzinny grób Kielochów, w którym spoczywają Marjanna i Paweł Kieloch, Franciszek Kieloch (brat Pawła, stryk Francek), siostry Emila Kielocha zmarłe na gruźlicę: Amalja, Walerja i Marja oraz zmarły niedawno bratanek Emila, Jan Kieloch. Niestety na nowym pomniku nie zamieszczono wszystkich imion zmarłych, które figurowały tam wcześniej. Szkoda, bo pamięć ludzka zawodna...
     Trzy dni później na cmentarzu w Dziedzicach pochowano Pawła Kielocha urodzonego 24 stycznia 1866 roku (ten sam dzień urodzin miała jego żona, prababka Maria i  jego wnuk, a mój tata, Leszek). Mróz sięgał 27 stopni poniżej zera: "Trąbka strażacka żegnała na cmentarzu zastępcę naczelnika dziedzickiej ochotniczej straży pożarnej tj. mojego ojca"(E.K)