/swojana/

poniedziałek, 25 lutego 2013

Ciało - wiersz o pryncypiach:)

Cóż ciało? Na tyle długie, na tyle szerokie?

Tam wygięte w łuk kształtny, tu znów wykrzywione,

Tam wąwozy i jary, a pod każdym okiem

wzgórki dosyć zabawne, mocno wyostrzone.

I cóż, że  się jak witka wierzbowa pochyla

albo też z chmurami bezmyślnie zadziera,

na całości rozpięta skóry barwna mila, 

lecz jeśli to sedno, to niech mnie cholera!

Ciało niech mi tylko utrzymuje kości 

i  ducha osłania, co po stokroć miły, 

niech puchem gołębim kącik mu wymości, 

by na żywot niełatwy zdołał zebrać siły.
/swojana/

niedziela, 24 lutego 2013

Zdrada:)

Zdradzam tajemnicę: choć tego nie widać, pod tym szarym niebem na pewno kryje się wiosenne słońce! Pod śniegiem skuliły się krokusy, które tylko czekają na znak.
A w marcu w domowym ogródku w Dziedzicach zawsze kwitły już żonkile, posadzone równym rządkiem  na całej długości. Jestem pewna, że wystawiły już czubek głowy:) 
Parę wdechów, głowa w chmury, wypatrujemy:)

sobota, 23 lutego 2013

O Ghazim, któremu wypsnął się żart;)

W ogrodach dalekiej Grenady żył człowiek znany z tego, że nigdy nie żartował. Zwał się Ghazi.



Co dzień nad rzeką Darro rozbrzmiewał szczery śmiech ludzi darzących się nawzajem żartami, żarcikami. Unosił się w powietrzu i płynął z jej nurtami ku oceanom. Któregoś dnia, po przebudzeniu, mieszkańcy Ogrodów usłyszeli rześki głos dobiegający z chaty Ghaziego. Ghazi śmiał się niskim, tubalnym głosem, który przybierał na sile i poruszał listowiem delikatnych winorośli, marszczył fale rzeczne i kołysał rybackimi łódkami przycumowanymi u brzegów rzeki. 
- Co się stało, Ghazi? Co się stało? - pytali zadziwieni.
Ghazi śmiał się i śmiał, i nie mógł się zatrzymać. Machał tylko rękoma wykonując różne gesty, które jednak stawały się nieczytelne, bo kończyny poruszały się w niekontrolowanym rytmie.
W końcu Ghazi przemówił:
-No wypsnął mi się żart! Niesamowite!
Mieszkańcy Ogrodów zamarli! Żart? jak to możliwe, by Ghaziemu wyrwał się żart?! I o dziwo, nikt z obecnych nie odważył się zaśmiać. Wpatrywali się w mężczyznę w niemym osłupieniu.  Zazwyczaj śmiech jest zaraźliwy, ale tym razem okazał się mrożący. Niemożliwe, Ci, którzy każdy poranek budzili swoim śmiechem trwali teraz w milczeniu. Ghazi zaczął się śmiać na powrót, a jego głos stał się jeszcze donośniejszy i bardziej dźwięczny.
Jaki z tego morał?
Przyjdzie i na Ciebie czas, Człowieku:) Wyglądaj z nadzieją. Nie zasępiaj się! Słyszy się tu i ówdzie o uzdrawiającej mocy śmiechu!

 Na specjalne życzenie czytelnika, przygotowała swojanka. 

środa, 20 lutego 2013

Spotkanie w Sopocie na małym co nie co:) - american team


marzenie kawosza
butterfly
stare ciastka jeszcze z Walentynek:) - wyprzedaż!

latte tiramisu
Anneczka

Baśka




Ola bez berecika

żal za grzechy....(spowiada swojana)

mrożona czekolada z malinami
Krzywy Domek z coffee heaven - tu pobierałyśmy napoje:)

Monciak
Emilia spotkała Czerwonego Kapturka



Scenka rodzajowa na Monciaku:)- Anneczka, Jaś, Grażynka


Natalka, mama;)

Pani od Muzyki
zdrowo

pikantnie

 słodko
Po drugiej stronie lustra...(uśmiechy niewymuszone, całkiem naturalne;)
Córka mafii:)