/swojana/

poniedziałek, 22 listopada 2010

Szkelety



List do Izy W.


O Blondyno, Ty co siedzisz z przodu, rozdziawiwszy biały uśmiech swój,
jesteś taką samą bellą jak za młodu, aż z zawiścią w duszy toczę bój.
A ta Czarna, co zza pleców kątem zerka, niby nie chce, na obiektyw brzydko klnie,
ale każda z nas przypuszcza -  gierka, błyśnie flesz, a ona pierwsza pręży się.
Wentka jako matka Wiki boska, co dojrzała macierzyństwem niby kłos,
oczy mruży, rzęsą trzepie tak powabnie,
mierzwi rudy z Kaszub  przywieziony świeżo włos.
Wreszcie Zydor- klasa wdzięk, uroda,  
nienaganny własny, lśniący zgryz
i choć nie jest wcale taka młoda, 
człowiek  wciąż by ją  pasjami  gryzł.
A ta starsza Pani z tyłu, ta  ponura, 
co radości w oku tyle "co napłakał kot", 
tej należy się od życia bura, bo w przeszłości niezły był z tej babci trzpiot.
Przezroczysta obok - to Hrabina,  każda z nas jej obraz nosi w duszy,
dziś dla innych widzów Diwa się wypina i Amora strzałą, czyjeś serce kruszy.

No, Blondyno, czarodziejko, trzpiotko,
pora skończyć poetycki wywód ten, 
zaśnij teraz w swym hotelu słodko, 
śnij o smacznym frankfurterku sen...:)
(swojana)