Gdyby tak zadać pytanie, czy życie bywa czeską komedią...
Sopot. Radosny powrót do domu przez tę słynną w Polsce, turystyczną oazę letnich rozrywek i kuracyjnych przyjemności. Nastroje ambiwalentne (znamy wszyscy kawał o teściowej) - przeczucie nadchodzącej weekendowej lekkości, ale i ciężar zmęczenia po żmudnym tygodniu pracy. Wydaje się, że nic już człowieka nie zaskoczy, nie powali, bo wszystko jest takie jakie jest (tu celowo używam pleonazmu, jako zabawki:), ale i dla podkreślenia pewnej uporczywej ciągłości i powtarzalności ).
To mylne wrażenie. Oto powłócząc nogami w jedynym słusznym kierunku przystanku skm, spotykamy niespodziewanie Pana Jogina, który w szerokim rozkroku, twardo stojąc na chudych, bladych nóżkach dokonuje cudownej żonglerki piłeczką golfową śmigającą pośród zapadających ciemności. Co więcej, Pan Jogin, zarośnięty brązowym włosiem w górnych partiach, z wełnianą dzierganą ręcznie czapeczką osłaniającą ukryty pod czaszką mózg, jest posiadaczem najpiękniejszych spodenek gimnastycznych rodem z lekcji WF z czasów PRL-u! Ów widok paraliżuje na chwilę mój wzrok, a ciało tężeje w niemym zaskoczeniu. Wystarczy jeszcze rzut okiem na równie skamieniałą twarz towarzyszącej mi koleżanki KQ, a potem zaczynamy równocześnie drgać w radosnym, pozbawionym kontroli, rechocie.
Czy ON istnieje naprawdę? Czy ON to tylko wymysł naszych umęczonych zmysłów? Nie! ON jest realny, choć trudno w to uwierzyć. ON jest lekarstwem na piątkową, listopadową, jesienną melancholię. Rzeczywistość próbuje uśpić nasza czujność monotonią, ale świat pod cieniutkim spłachetkiem lichości, skrywa bogactwa i kolory - tym razem w peerelowskich spodenkach o twarzy Jogina. Teraz już niemal pewne...jak u Jonathana Carolla psy mogą gadać ludzkim głosem, sny przeplatają się z jawą, to co realne z nadprzyrodzonym...Żyjmy!
Na peron wjeżdża żółto-niebieska kolejka, która zabiera nas do domu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz