/swojana/

czwartek, 7 sierpnia 2014

Kartki z podróży - Kto widział Fifi?

Noc. Pociąg pośpieszny. Nie udało mi  się kupić rezerwacji miejsca, ale przynajmniej zajęłam krzesełko na korytarzu pod oknem. Postanowiłam nie poddawać się rozdrażnieniu, nie irytować się i przyjąć za oczywiste, że ludzie będą przechodzić w jedną i drugą stronę. Obok mnie na sąsiednim miejscu zasiadła Kobieta z Podgniewskiej Wsi. Śmiech miała doprawdy zabójczy - niski, męski, rozpędzony jak kałasznikow, troszkę demoniczny. "O, zaczyna się czeski film" - pomyślałam:) Kobieta wracała z pogrzebu. Kwiecista suknia, siatka w czerwono - niebieską kratę wypełniona jedzeniem. Z drugiej strony jakiś Student  w Okularach. Przegadałam z Kobietą ze Wsi. Stwierdziłyśmy, ze nie ma co narzekać, ważne, że się jedzie. Tymczasem w Warszawie Wschodniej dosiadło mnóstwo ludzi. Pociąg wypchany po brzegi, co chwilę trzeba było wstawać i wbijać się w okno, żeby pasażerowie mogli przecisnąć się na zarezerwowane w kuszetkach, miejsca. Wpadła Nerwowa Pani z Psem, okrąglutka jak bułeczka. Pies sympatyczny retriver, za to jej dzieci, głośne i roszczeniowe. 
- A pani tu torbę stawia na korytarzu, przejść nie można! - krzyknęła około dziewiętnastoletnia córka Nerwowej Pani z Psem na Kobietę z Podgniewskiej Wsi. Ta zarechotała nerwowo.
- My nie mamy rezerwacji, musimy koczować na korytarzu - powiedziałam spokojnie chcąc pomóc kobiecie i solidaryzując się z nią w tej podróży.
- Aha - sapnęła już łagodniej agresywna Dziewoja - ludzie nie mają rezerwacji i dlatego tak ciasno - powiedziała do matki, Nerwowej Pani z Psem.
Nerwowa Pani z Psem zajęła miejsce i wyjrzała przez okno żegnając się czule z mężem. 
-Pa, pa kochany. Zadzwonimy jak dojedziemy do Kołobrzega. 
-Pa, pa tata! - wrzasnęła na cały regulator młodsza latorośl, podobna do mamy - okrągła i ruchliwa.
Pociąg ruszył. Psia Rodzina wycofała się do kuszetki. Z głębi korytarza zaczęły dochodzić strzępy innej rozmowy.
       Przy oknie popijało alkohol rozochocone trio. Ona, blondyna po czterdziestce - długie włosy opadały splotami na plecy, dość szczupła, ubrana w  brązowe sindbady i koszulkę na ramiączkach, na nosie okulary. Zaskakiwała jej beznamiętna twarz, brak mimiki i te oczy, w których wpisywał się jakby najstarszy zawód świata:) Miało się bardzo silne poczucie, że cała jej zwyczajna sylwetka i  ubiór, nie współgrają z tymi oczyma. Obok Mężczyzna w Niebieskiej Koszulce. Jej mężczyzna.  Opowiadał właśnie nowo poznanemu towarzyszowi podróży, że jadą z Ewą na wakacje nad morze:
- Kocham Ewę już piętnaście lat. Tylko ją. Prawda Kochanie? - powiedział czule obejmując ukochaną
-Tak, tak - dodawała matowym głosem patrząc przed siebie w tłum
- Ona nie jest moją żoną, ale jest jak żona, wiesz? - powiedział  Mężczyzna w Niebieskiej Koszulce nalewając towarzyszowi kolejkę
- A Ty co robisz? - zapytał po chwili
- Ja jestem żołnierzem w Warszawie - odparł nisko zasadzony, barczysty Wojskowy - A wy skąd?
- My z Ewą z Roztocza.
- Roztocze jest piękne jak i morze. - dodała "rezolutnie" Ewa patrząc niespokojnym wzrokiem na Wojskowego.
Tymczasem jej partner kursował w te i we wte korytarzem do toalety. Przepychał się pytając głośno, czy jest tu w pociągu Wars. Ludzie wstawali i siadali. Ja  zgodnie z założeniem wstawałam jak automat nie irytując się człowiekiem, choć mógłby mnie normalnie trafić jasny szlag:), bo swoje przemarsze zaczął uskuteczniać z coraz większa częstotliwością. W pewnym momencie Mężczyzna w Niebieskiej Koszulce zaszedł do kuszetki i zdrzemnął się osłabiony alkoholowym spożyciem. Tymczasem Ewa "tup, tup", potuptała gdzieś korytarzem za Wojskowym. Kierunek toaleta. Zniknęli. Niby spacery nie zakazane...Po jakimś czasie z kuszetki wychynął  rozbudzony Mężczyzna w Niebieskiej Koszulce.
 Zaczął się nerwowo rozglądać po korytarzu. Spojrzałam na komórkę - pierwsza.
- Fifiiii, gdzie jesteś Fifiii ???!- zakrzyknął w rozpaczy roztoczanin
Ludzie na korytarzu ocknęli się z półsnu - Czy ktoś widział moją Fifiiii? - ryczał dalej - Ewa, jesteś w tym wagonie??? Ewa odezwij się!
Pasażerowie nadstawili uszu. Kobieta z Podgniewskiej Wsi wybuchnęła tym swoim męskim rechotem, co momentalnie wywołało u mnie atak nerwowego śmiechu. Atmosfera stała się gęsta. Jakiś mężczyzna kucający obok  parsknął  w rękaw.
Porzucony kochanek zaczął chodzić  po korytarzu, nawołując. Fifi ani śladu.
- Czy pan widział moją kobietę? Moją Fifi? - zaczepił Studenta w Okularach
- Nie - odparł wściekły, wybudzony ze snu, młody człowiek - nie widziałem - odwrócił się w stronę otwartego korytarzowego okna.
Mężczyzna w Niebieskiej Koszulce zaczął wydzwaniać do Fifi z komórki. Ale nie odbierała, zajęta pewnie czyś ważkim:)
W końcu wykręcił numer do domu. Na Roztocze.
- Bo ja nie wiem gdzie jest Fifi! Była tu ze mną w pociągu. Poznała jakichś i poszła z nimi. Nie ma jej. Nie wiem co robić?!
W międzyczasie zza zakrętu do toalety wyjrzał Wojskowy. Szybko jednak zniknął widząc roztoczanina w amoku poszukiwań. Za chwile jak gdyby nigdy nic, wolnym krokiem wyszła zza zakrętu, poszukiwana Ewa. Nie patrzyła na roztoczanina. Mężczyzna w Niebieskiej Koszulce zauważył ją w końcu, wyłączył telefon, podszedł i szarpnął za łokieć
- Gdzie ty k...byłaś? Pytam się???!
- Nie chwytaj mnie tak - syknęła sunąc do przodu korytarzem
Mężczyzna w Niebieskiej Koszulce nie powiedział już nic. Poszedł za nią. Zniknęli w kuszetce. Po pół godzinie korytarzem, jak lis, szybko i bezszelestnie, przemknął Wojskowy. Zniknął w swoim przedziale. Ciekawe, czy miał poczucie dobrze wykonanej misji?:)
Bo Roztocze...jest piękne jak i morze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz