gdy mój wątły szkielet kąsał wraży niż,
zaszła w moim jestestwie niebywała zmiana,
wydłużyły się nogi, inne części tyż.
Wysmuklała ma kibić jak witka wierzbowa,
talia wcięła się cudnie na sześćdziesiąt i sześć,
włosem długim jak welon rozsypała się głowa,
z dumą niespodzianą ciało chciała nieść.
Z takim ciałem garściami z życia będzie się brało,
który szeptał dyskretnie, Twoje ciało to mało,
nie pomoże Ci kształt twój ni rozwiany włos.
Gdzie duch cenny jak kryształ? przepadł bez pamięci?
Odwróciłam się gniewnie słysząc wyrzut ten,
Cóż tam nędzny kamyk, gdy ciało mnie nęci,
potrzebne mi ciało tak jak płucom tlen!
Tak była uparta, bezmyślna ma mowa,
że z wyrzutem popatrzył z drzewa na mnie ptak,
nie dostrzegłam ja wcale, że słońce się chowa
i że długich cieni z ciała mego brak.
Czmychnęły w okamgnieniu dzisiaj o poranku,
ja zaś prawdę ujrzałam bocząc się na los,
odbiła się bezlitośnie w szybie na przystanku,
utarła mi zadarty pod niebiosa nos:)
/swojana/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz