Radosny wierszyk jesienny
Gdy człek już czerstwy jak chleb razowy
I tylko z masłem da się go zjeść,
w głębiny sięga swej siwej głowy,
Którą na karku wciąż trudniej nieść.
Gdzież skórka chrupka, w którą z lubością,
Każdy czym prędzej wbiłby swój ząb?
Gdzie miąższ, co kusi pierwszą świeżością,
I wabi by drążyć go w głąb wciąż i w głąb?
Z półki w piekarni, zza szklanej szyby,
Gdzie lśnił przez chwilę jak świata pan,
Trafił w ciemnego zaplecza dyby,
I został nagle zupełnie sam.
Trwa teraz cicho, w bezruchu czeka,
Wątpiąc, czy kto choć kęs twardy zje,
Czas głucho płynie, lecz klient zwleka,
Miał chleb pięć minut, nie sprzedał się....
/swojana/
Czasem nawet i mój entuzjazm ma urlop wypoczynkowy!;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz