Od czasów zamierzchłych, ciemnych,
od czasów wczesnego zamęścia,
nie znałam już wcale radości
i nie zaznałam szczęścia.
Czasem rozkoszy w naparstku
łyknęłam małą
kropelkę,
lecz cóż ja pocznę, nieboga,
pełną chciałam butelkę!
I oto życia koleje,
czasem zaś koleiny,
Zawiodły mię na Przymorze,
by poznać miłe”
dzieFczyny”.
Co wierna jak Szarik,
sabaka,
logopedyczna paka.
Każda łyknęła drobinę
wytrawnej tej szczęśliwości,
co smutki życia odgania
z logopedycznych kości.
Mnie bonus przypadł w udziale,
bom chyba się zasłużyła,
miast kropli
szczęścia zwyczajnej
butelka mi się trafiła…
Butelka pełna rozkoszy…
Nastał więc czas wesela,
spynęła po gardle kaskadą
/swojana/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz