List do Izy W.
O Blondyno, Ty co siedzisz z przodu, rozdziawiwszy biały uśmiech swój,
jesteś taką samą bellą jak za młodu, aż z zawiścią w duszy toczę bój.
A ta Czarna, co zza pleców kątem zerka, niby nie chce, na obiektyw brzydko klnie,
ale każda z nas przypuszcza - gierka, błyśnie flesz, a ona pierwsza pręży się.
Wentka jako matka Wiki boska, co dojrzała macierzyństwem niby kłos,
oczy mruży, rzęsą trzepie tak powabnie,
mierzwi rudy z Kaszub przywieziony świeżo włos.
Wreszcie Zydor- klasa wdzięk, uroda,
nienaganny własny, lśniący zgryz
i choć nie jest wcale taka młoda,
człowiek wciąż by ją pasjami gryzł.
A ta starsza Pani z tyłu, ta ponura,
co radości w oku tyle "co napłakał kot",
tej należy się od życia bura, bo w przeszłości niezły był z tej babci trzpiot.
Przezroczysta obok - to Hrabina, każda z nas jej obraz nosi w duszy,
dziś dla innych widzów Diwa się wypina i Amora strzałą, czyjeś serce kruszy.
No, Blondyno, czarodziejko, trzpiotko,
pora skończyć poetycki wywód ten,
zaśnij teraz w swym hotelu słodko,
śnij o smacznym frankfurterku sen...:)
(swojana)
Dziękuję za list.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Iza W.
Ps. Baśko, jesteś z....(piiiiip)...sta!