Cóż ciało? Na tyle długie, na tyle szerokie?
Tam wygięte w łuk kształtny, tu znów wykrzywione,
Tam wąwozy i jary, a pod każdym okiem
wzgórki dosyć zabawne, mocno wyostrzone.
I cóż, że się jak witka wierzbowa pochyla
albo też z chmurami bezmyślnie zadziera,
na całości rozpięta skóry barwna mila,
lecz jeśli to sedno, to niech mnie cholera!
Ciało niech mi tylko utrzymuje kości
i ducha osłania, co po stokroć miły,
niech puchem gołębim kącik mu wymości,
by na żywot niełatwy zdołał zebrać siły.
/swojana/
/swojana/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz