/swojana/

piątek, 10 sierpnia 2012

cz.6 Kielochy - czas narodzin i śmierci


Dawniej metodą zachowania ciągłości rodu było posiadanie licznego potomstwa. Gdzieś w dalekim świecie medycyna dokonywała nowych odkryć, ale przeżycie dzieciństwa na wsi zależało od sił organizmu i zwyczajnie, szczęścia (penicylinę wyizolowano dopiero w 1938 roku, a rok później naukowcy otwarli pierwszą jej wytwórnię).
Prawdopodobnie w 1897 roku na świat przyszło pierwsze dziecko Pawła i Marjanny - Helena. Dziewczynka przeżyła tylko 13 miesięcy. Zmarła na "dyfterię"(błonicę), czyli zakżenie dróg oddechowych. Jak opowiadano później Emilowi, matka nie mogła pogodzić się ze stratą pierworodnej córki i nad grobem "bardzo płakała".
5 stycznia 1898 roku przyszedł na świat Emil Paweł Kieloch (czyli mój dziadek po mieczu i dziadek tych wszystkich kuzynów, którzy są na zdjęciu w poprzednim poście). Doszukiwanie się analogii w datach to moje ulubione zajęcie, więc warto dodać, że nasz Emilek dokładnie 30 lat później wziął ślub z Babcia Heleną.
"...ochrzczony został podług obrządku rzymsko - katolickiego w kościele parafialnym w Czechowicach, gdyż wieś politycznej administracji Dziedzice należała wówczas pod względem kościelnym do parafii rzymsko - katolickiej Czechowice"(E.Kieloch)

Tomasz P. (zazwyczaj nie jest taki poważny:)
Wiem, że bardzo trudno wyobrazić sobie Dziadka jako niemowlę, choć myślę, że był drobnej kości i miał dorosła twarzyczkę, której zarys pozostał na zawsze taki sam. Wielkim podobieństwem do Emila odznacza się mój kuzyn, Tomasz P., nie tylko pod względem wyglądu, ale i badawczego stylu życia. Tak jak Dziadek, został też nauczycielem.
Tomasz P. w 2012 r.





Emil w 1918 r.
Po Emilu na świat przyszła "słabowita" Elżbieta, która zmarła w dziewiątym miesiącu życia. Wreszcie Ludwik, który zmarł z powodu przeziębienia. Prababka Marjanna w ciągu czterech lat straciła troje dzieci. Przy życiu pozostawał szczęśliwie, Emil. 1 września 1901  Marjanna powiła bliźnięta - Franciszka i Józefa. Około 1904 roku Józef zmarł:

"Jeszcze dotąd przypominam sobie ostatnie chwile tego dziecka. Było to już w nowym budynku. Leżało w kołysce w izdebce zwanej przez rodziców małą pomiędzy kuchnią a "wielką" to jest gościnną izbą (można by po staropolsku nazwać ją świetlicą). Przy kołysce siedziała mamusia, Józef oddychał ciężko, była to już agonia.Zdaje się, że mamusia  świeciła mu już gromniczkę to znaczy świecę poświęconą w kościele w święto Matki Boskiej Gromnicznej (nawiasem mogę nadmienić, że w imieniny mojej matki).Jak długo trwała agonia dziecka nie wiem. Wiem, że dziecko zmarło w piątek o trzeciej godzinie po południu. Wtedy wiedziałem już o tym, że Chrystus zmarł na krzyżu także w piątek o trzeciej godzinie  po południu, bo o tym mówiłem komuś może kolegom lub służącym. Musiałem już wtedy uczęszczać do szkoły, bo tylko na nauce religii mogłem te religijne szczegóły zdobyć"(E.K)


Franciszek Kieloch, brat Emila Kielocha 
Drugi z bliźniąt, Franek, był całe życie słabowity. Podobno Marjanna i jemu paliła już gromniczkę, ale przeżył i doszedł do siebie. Franek uczęszczał do niemieckiej szkoły w Bielsku i mieszkał na "stancji". Nabawił się gruźlicy, ale cudem wyzdrowiał. W czasach studenckich (ukończył Akademię Handlową odpowiadającą średniej szkole zawodowej) w Krakowie zachorował na serce. Po ślubie z Anielą Buczkówną (5 stycznia 1929) rozchorował się na woreczek żółciowy. Miewał też częste krwotoki z nosa, które wiązał z nadciśnieniem. Mimo tych dolegliwości zbudował w rynku dom, założył sklep sprzedaży detalicznej, a w latach późniejszych zakonspirowaną gospodę:). (podoba mi się określenie, ze coś jest zakonspirowane:):):) mogłabym sama konspirować:)

Franciszek miał wyjątkowego pecha. Był jeszcze małym chłopcem, gdy starszy o trzy lata Emilek wpadł na pomysł, by łapać chrabąszcze majowe ("melolontha melolontha" - hasło pewnej imprezy w gronie Kuzynów - wszyscy oni wiedzą o co biega:). Wdrapał się na podsunięty przez brata stołeczek, by sięgnąć małego okienka, gdy nagle zachwiał się i spadł uderzając w kozidło kołyski. Rozciął czoło, które musiało być szyte. Jako dziesięciolatek spadł też z gruszy na stos wykarczowanych w lesie pnioków. Połamał żebra, które zostały źle poskładane. Z wiekiem zaowocowało to wysadzeniem ramienia: "zniekształcenie plec choć może niewielkie, ale wyraźne pozostawało" (E.K) Nie dość nieszczęść spadło na Franciszka, bowiem kilka lat później w czasie pracy "u goja", koń kopnął chłopca w twarz ubijając kawałek nosa!: "który jednak trzymał nasady zwisając w dół". Paweł, ojciec chłopców, doradzał, żeby przyłożyc w to miejsce liść babki lub koniczyny, ale chłopiec skorzystał (za namową Emila) z usług doktora Bronisława Wachulskiego. Nos zrósł się, a po wypadku została prawie niewidoczna blizna. 
5 stycznia 1929 roku Franek poślubił Anielę Buczkównę. Wcześniej służyła ona na gospodarstwie Kielochów. Mimo mezaliansu, za jaki można było poczytać ten związek, rodzina jak najbardziej skłaniała się ku niemu. Żona dbała o Franka, okazała się też zaradną i  zadbaną kobietą. Mimo swego inwalidztwa, Franciszek postrzegany był jako człowiek schludny i elegancki. Często zakładał sweter w szpic zapinany na guziki. Ten pogodny z natury i wbrew wszystkiemu człowiek, cieszył się powszechnym szacunkiem ze względu na swoją inteligencję i sprawiedliwy osąd różnego typu sytuacji życiowych. Był małomówny, konkretny i nie tolerował plotkarstwa. Potrafił uciąć rozmowę dwóch pań z rodziny, krótkim: "A czego od niej chcecie?!" ( ja wiem, którym paniom przerywał, ale nie powiem, hihi - przyp. swojana). Lusia, córka Emila Kielocha, gdy nie mogła dojść do porozumienia ze swoim ojcem, prosiła o pomoc wujka. Ten niezwłocznie udawał się do brata i brał dziewczynę w obronę. 
Sklep, w którym pomagała mu żona, prosperował bardzo dobrze. Sprzedawał w nim kawę, którą wypalał na miejscu z zielonych jeszcze ziaren. Na ladach stały szklane słoje z cukierkami, które pakował własnoręcznie do papierowych torebek. 
Franciszek i Aniela doczekali się czworga dzieci: Jadwigi, Włodzimierza, Zdzisława i Anny (Hanki).
        Pod koniec życia zachorował na raka trzewi i zmarł na stole operacyjnym w Katowicach 19 marca 1959 roku.
Amalja Kielochówna, siostra Emila
Zwali ją w rodzinie Malką. Urodziła się 8 sierpnia 1904 roku (przedwczoraj minęła108 rocznica jej urodzin). Żyła 14 lat. Kim byłaby  Malka? Ze świadectw szkolnych, które po niej pozostały, wynika, że była dość zdolna. Edukację rozpoczęła w czteroklasowej Publicznej Szkole Ludowej w Dziedzicach. Początkowo uczyła się średnio, choć obyczaje, czyli zachowanie, oceniano jako chwalebne:) Pewną trudność sprawiała jej nauka czytania i rachunki.  W ciągu czterech lat nauki wykazała się zdolnościami w zakresie kaligrafii, rysunku, historii naturalnej. Dopiero w ostatniej klasie uzyskała najwyższe noty ze wszystkich wykładanych przedmiotów w każdym z czterech ocenianych kwartałów roku szkolnego. O gwałtownym rozwoju intelektualnym Malki świadczą też oceny uzyskiwane w następnej już placówce edukacyjnej - Prywatnej Szkole Wydziałowej Męskiej Towarzystwa Szkoły Ludowej w Dziedzicach, do której uczęszczała od 1915 roku. Oceny pogarszają się w 1916 roku, świadectwa są wypisywane w języku niemieckim, a w miejscu dotychczasowej pieczęci Polskiej Szkoły Wydziałowej pojawia się Katolishe Privat Madchen.  Amalia zmarła na gruźlicę którą zaraziła się od krów. Nie doczekała dorosłości. Ta szczupła, smutna dziewczynka, z włosami starannie zaczesanymi do tyłu i skupionych, poważnych oczach, odeszła cicho, a my możemy jedynie wyobrażać sobie jak wyglądałoby jej życie, gdyby pozostała...
 O śmierci siostry Emil dowiedział się podczas pobytu w wojsku austriackim we Włoszech w 31pułku strzelców (schutzen regiment), a wiadomość otrzymał telegraficznie po kilku tygodniach.
 Stanisław  i Amalja Kieloch
"I zaszło coś jakby się zmarła siostrzyczka opiekowała mną po swojej śmierci. Bo telegraficzne zawiadomienie o jej śmierci przyszło akurat do Rawozy akurat wtedy, gdy front włosko austriacki miał się  za dosłownie kilka dni rozpaść i ja zdołałem jeszcze na czas wyjechać z Włoch na należący mi się urlop po śmierci siostry[...] Jak mi później opowiadano Austriacy ogłosili zawieszenie broni w wojsku. Ale wojska włoskie natarły z bronią w ręku i doszło tu i ówdzie do walk" (E.K)
         W 1907 roku Marjanna powiła kolejnego syna - Stanisława, który w przyszłości przejął gospodarstwo Kielochów Wrónów po zmarłym Pawle (+17.02.1029). Od zawsze interesował się pracą na roli i końmi. Pozostali bracia mieli zupełnie inne zainteresowania. Stanisław po ukończeniu szkoły wydziałowej, ukończył zawodową szkołę rolniczą w Międzyświeciu. Szczególnie fascynowały go maszyny rolnicze i nowe technologie produkcji: "Pomagał jakiemuś przedwojennemu agronomowi w doświadczeniach z nawozami sztucznymi, dostarczył grządek na te doświadczenia, nadzorował je i wogóle stosował się do poleceń wspomnianego agronoma w jego pracach badawczych".(E.K)
Jako pierwszy w Dziedzicach użył prądu elektrycznego do napędzania młockarni i usunął przestarzały kierat (grępel) z zaprzęgiem konnym. Kupił przy pomocy kółka rolniczego nowoczesny traktor, by wyeliminować konie. Był czynnym członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Dziedzicach: "A więc zapowiadał się jako obywatel Dziedzic wprost znakomicie. Miał tylko jeden mankament - był kułakiem".(E.K):)))
Co Emil miał na myśli? Czy fakt posiadania dużego gospodarstwa, czynił Staszka kułakiem? Czy wyzyskiwanie zatrudnianych pracowników? Czy był wrogiem ludu???:) 
 Stanisław poślubił swoją kuzynkę, Helenę Żoczkównę, która przejawiała talenta plastyczne i muzyczne.  Jeszcze w okresie panieńskim pięknie grała na skrzypcach i malowała akwarele. Pragnęła być damą, nie pokochała gospodarstwa.Małżeństwo dochowało się czworga dzieci - Ludmiły, Jadwigi, Stanisława i Jana (zmarł latem 2011).
Staszek zachorował dobiegając czterdziestki. Emil określił jego chorobę mianem sklerozy mózgu, która uniemożliwiała mu pracę fizyczną i umysłową. Pisał o regresie inteligencji. Dziś wiadomo, ze Stanisław miał chorobę Aizheimera. Choroba zaczęła się podstępnie - nagle zaczął dokonywać dziwnych transakcji, sprzedawać coś za bezcen, nie można z nim było nawiązać kontaktu. Kiedy bratankowie zapytali go, czy warto posiać im owies i ile tego będzie z niewielkiego pola koło domu, odpowiadał: "A będzie tego, będzie", "A ile?" - pytali "A będzie, będzie" Ciocia Dania, córka Emila, wspominała kiedyś, że pamięta wujka jak przychodził do niej, gdy była już mężatką i razem z jej małymi dziećmi oglądał bajki, które rozśmieszały go do łez. Fascynował się bajką "Jacek i Agatka".  
Jacek i Agatka w TVP

Codziennie odwiedzał brata Emila. Pewnego razu zamienił płaszcz, zostawił swój, a zabrał należący do bratanka, Bogdana. W ostatniej fazie choroby uległ paraliżowi. Emil twierdził, że choroba brata doprowadziła go do szybkiej śmierci (12.12.1969), bo przeżył ciężkie chwile podczas okupacji hitlerowskiej - wysiedlenie (i to całkiem rozsądny argument, choć samo wysiedlenie, o niczym jeszcze nie świadczy) i...dwa razy spaliła mu się stodoła! (sic! oj Dziadku! to pewnie przez te pożary stodoły...:)).

      Kolejne dziecko Pawła i Marjanny, Walerja, urodziła się 21 stycznia 1910 roku, a zmarła 5 sierpnia 1927 na gruźlicę: "...dr Bronisław Wachulski oświadczył, że dla niej już ratunku nie ma".
Emil czuwał przy siostrze do końca, wierzył, ze jeszcze z tego wyjdzie. Opowiadał jej o swoich dolegliwościach, z których się wyleczył. Chciał, by uwierzyła, że będzie zdrowa. Pod sam koniec Emil odsunął matkę w kąt izby, by Walerka nie wyczytała tego tragicznego smutku w jej oczach i nie uświadomiła sobie, że odchodzi. Dziewczyna zaczęła gwałtownie kaszleć, dusić się, ale na koniec kaszel ustał, a ona jeszcze zapytała brata, czy ją to udusi. "Nikogo jeszcze kaszel nie udusił" - odpowiedział Emil. Potem zasnęła, a gdy się obudziła zaczęła się uważnie przyglądać Emilowi szeroko rozwartymi oczyma, opadła na poduszki i odeszła. Co napisał podsumowując tę śmierć, nie napiszę, bo to bardzo naturalistyczne. Kto chce koniecznie wiedzieć, napiszę mailem.
Marja Kielochówna
          Wreszcie Marja, najmłodsza z dziewcząt, zwana  Manią lub Mańką, ta której zeszyt z wypracowaniami szkolnymi przetrwał do dziś. Staranna kaligrafia, piękna literacko, forma wypowiedzi: "W szkole siostra Maria uczyła się dobrze, czy nawet bardzo dobrze, specjalnie zdradzała talent w wypowiadaniu się na piśmie".(E.K) Urodziła się 26 czerwca 1916 roku, w czasie trwania działań wojennych, zmarła w Prądniku w 1931 roku na gruźlicę: "Z dala od nas spokojnie zasypiała"(E.K). 
     Mańka uczęszczała do Siedmioklasowej Publicznej Szkoły Powszechnej w Dziedzicach, której kierownikiem był wtedy Leopold Piesko.
 Maria była w pełni świadoma, że odchodzi: " Dzisiaj  byłam także do zbadania. Obydwa płuca zajęte.Pani doktor mówiła, że wcześniej trzeba było przyjechać", "ja znów dla powietrza zostałam sama. Gdy przyszłam tutaj cisza i samotność podziałały od razu na płacz. Przyleciał wnet dyrektor i zaczął muwić, że na parę dni tutaj tylko zostanę, potem przeniosą mnie do Litualni. Więc już przestałam litować się nad własną niedolą i niemając nic do roboty zabieram się do pisania" (z listów Marji do domu)

Kielochy (początek lat dwudziestych), od lewej siedzą: Marja, matka Marjanna, stoi Władek, siedzi ojciec Paweł, Walerja.
Od lewej stoją: Staszek, Emil, Franek.

 Zmawiała ponoć modlitwę konających z modlitewnika. Telegraficznie powiadomiono rodzinę Kielochów, że Maria czuje się gorzej. Matka z Emilem wyruszyła nocnym pociągiem pośpiesznym do Krakowa. Gdy dojechali rano, dziewczynka nie żyła. Pochowano ją obok sióstr na cmentarzu w Dziedzicach.
Władysław Kieloch
Najmłodszy z rodzeństwa był Władysław. Podobno jego ulubienicą stała się później moja ciocia, Lusia z Kielochów Szwajnochowa, którą nosił na rękach(rozmowa z Lusią Szwajnoch). Urodził się w 1919 roku w wolnej już  Polsce, a zmarł, zamordowany przez hitlerowców 30 czerwca 1944 w Oświęcimiu, zatruty gazami spalinowymi.
 Ukończył bielską przemysłówkę. Wybuch wojny uniemożliwił mu jednak złożenie egzaminu dojrzałości. Został wcielony do wojska, skąd po krótkiej zbrojnej kampanii antyniemieckiej dostał się do Rumunii. Tam został internowany. Leon Szarek (brat Babci Heleny Kielochowej, żony Emila) przysłał mu pieniądze i list, które miały umożliwić Władkowi przedostanie się do Francji. Niestety gotówkę skradziono i, a chłopak wrócił do okupowanej Polski. Ze względu na obowiązujący przymus pracy zatrudnił się jako hydraulik u Niemca Kurtziusa. Cały swój zarobek oddawał bratu Emilowi, który miał na utrzymaniu liczną rodzinę. Trzeba nadmienić, że Emil uzyskiwał pomoc również od rodziny Sieńczaków (dopiero gdy zatrudnił się jako nocny stróż, pomoc ta nie była już nieodzowna).
Za swój udział w konspiracji antyhitlerowskiej Władek został aresztowany i zesłany do obozu w Oświęcimiu. Emil starał się go wykupić, ale Niemcy, choć przyjęli łapówkę, nie zrobili nic w tym kierunku.
 Przed śmiercią przebywał w bloku 11, gdzie zetknął się z niejakim Czerpakiem, kierownik parowozu kolejowego z Dziedzic. Ten opowiadał później Emilowi o bohaterstwie i spokoju Władka prowadzonego na śmierć: "Zapytałem Czerpaka, czy Władek mówił o tym, kto go sypnął. Mój rozmówca odparł: "Oczywiście zapytałem go o to, ale tylko machnął ręką i nie odpowiedział nic. A gdy zjechał do Oświęcimia sąd, przed którym miał stanąć, wyszedł na rozprawę spokojnie, choć dobrze wiedział, jaki będzie wyrok. Szedł i w ogóle zachowywał się po bohatersku. Wiedział dobrze, co go czeka. To był prawdziwy bohater".(E.K)   
Bracia Kielochowie. Siedzi od lewej: Emil,  Franek, stoją od lewej: Władek, Staszek Kieloch
Roześmiana Lusia Kielochówna na rękach stryja Włądka Kielocha
        Z jedenaściorga dzieci, II wojnę światową przeżył tylko Emil, Franek i Staszek. Władek zginął w Oświęcimiu. Pozostałe umarły w dzieciństwie lub wieku dorastania na choroby, na które nie było jeszcze wtedy ratunku.  Marjanna przeżyła siedmioro. Każda z tych śmierci zostawiała na pewno nieprzemijający ból. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz