/swojana/

środa, 25 lipca 2012

O goprowcach, niedźwiedziach, Panu Agresorze i innych wydarzeniach w bieszczadzkich ostępach - rajd 2012

Marzenia o czerwonym sweterku, ponętnym goprowcu i długich (nie wiedzieć czemu) palcach onego, przeszły już do legendy. Tajemniczy przystojniaczek stał się idolem szerszych grup żeńskiej części mojego koleżeństwa. Pod hasłem zdobywania bieszczadzkich goprówek:):):) wyruszyłyśmy na szlaki orlim wzrokiem wypatrując postaci, choćby zbliżonej do legendy. Cóż począć, kiedy goprowcy jakoś omijali nas szerokim łukiem, a noclegi w goprówkach zajęte przez inne, pewnie, równie śliczne dziewczątka:) były zwyczajnie niemożliwe:) Nie zraziło nas to jednak do górskich wędrówek, bo widoki były zanadto piękne, "wyrypy" zanadto udowadniające, że jeszcześmy całkiem żywotne, piwo zanadto chłodne, ludziska zanadto mili, śpiewanie zanadto dźwięczne i harmonijne, ogniska zanadto żywicznie pachnące, a opowieści zanadto wielowątkowe.

Bieszczadzkie mądrości:
1. Po zejściu z Halicza do Wołosatego poszukiwałyśmy busa, który przewiózłby nas na Przełęcz Wyżniańską, gdzie miałyśmy nocować w bacówce pod Małą Rawką. Pan kierowca, o ślicznym imieniu Grzegorz, nieco już nadgryziony zębem czasu, zgodził się nie tylko zawieźć nas na miejsce, ale jeszcze zatrzymać się po drodze w sklepie, żebyśmy mogły uzupełnić spiżarnię. Przy okazji wspomniałyśmy, bo pan wydawał się sympatyczny, że szukamy ładnego kawalera dla koleżanki (w domyśle dla D.). Pan rzekł, że kawalera nie tylko zna, ale że sam jest do wzięcia:)  Tak bardzo spodobała mu się D., a my zgodnie tak czarowałyśmy Pana, że policzył nas bardzo malutko rzekłszy, że cudownie nawijamy "makaron na uszy":).

 2.Do tego samego busika wsiadł po drodze człowiek z biała brodą, w koszuli w kratę, w jasnych jeansach i kapeluszu. W pewnej chwili wymknęło mi się (i tu biję się w piersi) okrutne, jakby nie patrzeć, przekleństwo: -"Cholera!":) Człowiek ów, nazywający siebie (jak podsłyszałam wcześniej) Bieszczadnikiem, zwrócił na mię błękit swych oczu i rzekł, że jest to jego ulubione przekleństwo, ja zaś poczułam się odrobinę zażenowana. Przyznałam się, że czasem zdarzy mi się, ale głównie wtedy gdy się zdenerwuję. Bieszczadnik na to: "Nie należy się denerwować! Przecież wtedy mści się Pani na sobie samej za głupotę i chamstwo innych. Krzywdzą panią, a pani jeszcze dodatkowo sama wymierza sobie karę. Trzeba być INTROWERTYKIEM! Po czym wyskoczył z busika na skrzyżowaniu w Ustrzykach.

3.W Wołosatem nocowaliśmy w hoteliku, szumnie nazwanym, górskim. Pracował tam Pan Janek, który przeszkolił mojego Jasia w kwestii ostrzenia noży - jak to należy robić, czym i gdzie.Przy ognisku opowiedział o tym, że kiedyś tak naostrzył nóż pewnej pani, że gdy w schronisku kroiła pomidora, to odcięła sobie palec i nic nie poczuła...taki był ostry:):):)

 4.Nasza śliczna D. została zakuta w drewniane dyby przed bacówką pod Małą Rawką. Obok dyb siedzieli na ławeczce dwaj starsi panowie (rodem z loży prześmiewców w Muppetach) . D, w związku z zainstalowaniem swojej kształtnej główki w otworze straszliwego narzędzia średniowiecznych tortur, wdzięcznie wypinała część zadnią, jednocześnie nie mogła się w ogóle poruszyć. Nagle usłyszała od wesołych panów: - Proszę uważać, niedźwiedź idzie z tyłu!":) Odtąd była przez nas postrzegana jako ulubienica bieszczadzkich misiów:)

 5.W budce Bieszczadzkiego Parku Narodowego zasiadał lokaty Pan sprzedający bilety wstępu.jego domek obklejony był różnymi cytatami o miłości , dostrzeganiu bliźniego w drugim człowieku i jeszcze wieloma innymi, które trudno dziś spamiętać. Poprosiłyśmy bilet rodzinny:-Dla kogo? - rzekł mało przyjaźnie-Dla nas i dla dziecka. - Nie sprzedam! - zakrzyknął spoglądając na mnie, syna mego Jana, koleżankę Przystojnego Goprowca i koleżankę D. - A dlaczego? - zapytała odważnie koleżanka Przystojny Goprowiec. - Bo rodzinaaaa - zagrzmiał Pan Agresor - to matka(pauza), ojciec(pauza) i dziecko! - A wczoraj pani w innej budce sprzedała nam taki bilet i nie było problemu. - To jakaś "idiota" była! Ja mogę zadzwonić do dyrekcji parku! Nie sprzedam! - Jak to pan nie sprzeda? Przecież tu jest wyraźnie napisane: bilet rodzinny przysługuje dwóm osobom dorosłym i dziecku.- Niech pani ze mną nie dyskutuje!Dam już ten bilet, ale ostatni raz! - zakrzyknął, a piana wystąpiła z jego ust.
Tak poznałyśmy uroczego pana Agresora. Takiego, co "modli się pod figurą, a diabła ma za skórą" - zionącego nienawiścią do świata i przekonaliśmy się o bohaterstwie i nieustępliwości koleżanki Przystojnego Goprowca.

Rzeczy szczególne:
-naleśniki z borówkami w bacówce pod Honem
-piwo grzane z imbirem i piwo grzane z jajkiem w bacówce pod Małą Rawką
-pachnąca kadzidełkami, bezprądowa bacówka w Jaworzcu, gdzie czytaliśmy przy świecach i małych lampionikach literaturę piękną:)
-oscypki prosto od bacy na Przeł. Wyżniańskiej
- najcudowniejsza pod słońcem gościnność w bacówce pod Honem i turystyczna integracja (gawędziarsko-muzyczno-ogniskowa)
-uroda gór
- niedźwiedzie, których "pełno", żmije, które "wszędzie", deszcz, który padał "bez przerwy", czyli mitologia bieszczadzka i "zatrzęsienie goprowców":)
-kirkut w Lutowiskach
-niepozorne maliny górskie o szczególnej słodyczy
-koncert zespołu "Zgórmysyny" pod Rawkami






























  

A teraz spać:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz