/swojana/

sobota, 17 marca 2012

Serce roście i inne przyległości, czyli TIRAMISU



"Serce roście patrząc na te czasy!", a co jeszcze "roście", gdy spożywa się takie smaczności? Co tam! Żeby żyć trzeba mieć solidną podstawę i mocne zawieszenie;)


Deser tiramisu jest naturalną konsekwencją mojego głodu kawowego. Podczas kazania w środę popielcową ksiądz  zachęcił mię do ujęcia sobie czegoś, co sprawia największą przyjemność. Długo dumałam, a że przez chwilę zapragnęłam być nabożna, wymyśliłam więc kawę, która towarzyszką moją była nieodłączną od lat. Gdyby ktoś utoczył mi krwi, to właśnie kawą bym spłynęła:) Wyrzeczenie trudne, kawa została porzucona i zdradzona....(choć już po dwóch tygodniach ścisłego postu wraca do łask),  mizerna jest i cicha, nie próbuje mnie już zdominować, raczej wkrada się dyskretnie w moje łaski...
I właściwie nie rozumiem dlaczego ją porzuciłam.
Tiramisu

 4 jajka
4 łyżki cukru 
250 g serka mascarpone
300 ml mocnej zaparzonej kawy (espresso)
4 łyżki włoskiego likieru migdałowego "amaretto"
podłużne biszkopty (24 sztuki)
2 łyżeczki kakao


Przygotowujemy mocną kawę - 4 łyżeczki kawy na 300 ml wody-więcej niż szklanka). Studzimy. Żółtka ucieramy z cukrem na gładki kogel-mogel. Dodajemy serek mascarpone i mieszamy bardzo dokładnie, aby nie było grudek.
Białka ubijamy na pianę (najlepiej schłodzić lekko wcześniej i dodać szczyptę soli - lepiej się wtedy ubija). Dodajemy je do masy jajeczno – serowej i bardzo delikatnie łączymy. Kawę mieszamy z amaretto.
Biszkopty moczymy w kawie i wykładamy do foremki (albo od razu do pucharków). Nakładamy połowę masy z mascarpone i posypujemy kakao. Potem znowu namoczone biszkopty (najlepiej w drugą stronę) biszkopty i masę serowa. 
Na koniec posypujemy (przez sitko) kakao. Chłodzimy w lodówce minimum 4 godziny, aż biszkopty nasiąkną wszystkim i smaki się przegryzą. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz