/swojana/

niedziela, 8 stycznia 2012

Tata Leszek - wspomnienia uczniów



"Patrzy na nas z góry... " (cyt.)
 
Nasz niezapomniany profesor Leszek Kieloch"
"Miał nas nauczyć fizyki, a nauczył życia..."
"Z czego się osobiście bardzo cieszę. Bez takiej szkoły życia nie miała bym tutaj najmniejszych szans! " 


Dla mnie niekwestionowanym liderem to śp. Profesor Leszek Kieloch - fantastyczny nauczyciel fizyki i wspaniały wychowawca. Profesor Leszek był i jest dla mnie, niedoścignionym wzorcem jaki powienien być nauczyciel (wykonuje ten zawód). Jego lekscje to była wspaniałą przygoda z fizyką. Wielka szkoda że już nie żyje. Cześć jego pamięci! 

Podpisuję się pod Twoimi słowami z całego serca... 
To był Wielki Belfer 

Masz rację musze jednak sprostować obaj bracia Kieloch byli prawdziwymi pedagogami, węcz niedoścignionymi wzorami dla nauczycieli. Byłem na ich pogrzebach, czułem, że wraz z nimi odchodzi cząstka mnie, a jadnocześnie ich cząstka została we mnie w tym co mi przekazali 

Wielu z tych nauczycieli, którzy mnie uczyli wspominam z sentymentem: ale tych dwoje najbardziej: profesor Leszek Kieloch - za to, że wiedział jak pokierować młodym człowiekiem; profesor Helena Podruczna - matematyka ponad wszystko; dla mnie niesamowity nauczyciel; 



Miałem to szczęście, że Profesor Leszek Kieloch był moim wychowawcą i chociaż wtedy fizyka nie należała do moich najmocniejszych stron to jestem mu wdzięczny, że nie tylko był znakomitym fizykiem ale przede wszystkim był to wspaniały człowiek  
rocznik 1978- 1982
Pani Barbaro Kieloch, 
Pani Tata Profesor Leszek Kieloch był fantastycznym nauczycielem, cudownym wychowawcą. moim wzorcem. Jestem nauczycielem i do dziś staram się naśladować Pani Taty. 
Profesor Leszek zorganizował nam, jak byłem w ósmej klasie liceum (w roku 1963) wycieczkę narciarską na Klimczok. Wtedy narty mieliśmy przedpotopowe. Pan Profesor miał narty tzw. linachary owijające skórzanym rzemieniem nogę, szczyt elegancji na owe czasy. No i śmigał na nich nieprawdopodobnie. Do dziś jeżdżąc na nartach wspominam Pana Profesora Leszka. 


Ja sobie nie zapomnę, jak kiedyś Pan Profesor Leszek uratował mi jeśli nie życie to z pewnością głowę :-) 
Otóż pracownię fizyczną oświetlały niegdyś lampy składające się ze współosiowych pierścieni, których centrum zajmowała ogromna żarówka (150-200W) Pewnego dnia będąc wezwanym przed oblicze Profesora celem udzielenia odpowiedzi na nurtujące Go pytania :-) udałem się w kierunku tablicy i kiedy stawiałem nogę na podeście - królestwie Profesora, na krzesło, które zwykle zajmowałem spadła cała zawartość lampy wiszącej nad nim :-) 
Profesor rzucił coś o swoich kontaktach ze stwórcą [niestety ze względu na szok nie pamiętam dokładnie co:-)] i bez konieczności odpowiedzi wpisał do dziennika 5 :-)  
U niektórych tylko takie metody dawały pożądane skutki...:D (cyt.nasza klasa)
Może to nie będzie całkiem ten temat (raczej anegdota), ale warto przypomnieć. Rzecz dotyczy prof. Kielocha. Działo się to w senny, pochmurny dzień na lekcji fizyki, kiedy wszyscy uczniowie kl.A nie przejawiali chęci do współpracy z nauczycielem i począwszy od 3-ej ławki do ostatniej pogrążeni byli w błogim półśnie (takim lekcyjnym). Nasz profesor robił jakieś tam doświadczenie z ciężarkami (po latach pamiętam tylko tyle, że były baaaardzo ciężkie) i nagle upuścił jeden z nich na katedrę z wysokości ok. 1 metra. Nie muszę mówić chyba, jaki był huk, jaka panika w klasie, wszyscy się zerwali z miejsc, niektórzy krzyknęli. Nasz fizyk ze stoickim, właściwym sobie spokojem powiedział tylko: "przepraszam, jeżeli kogoś z Państwa obudziłem". 



Tatuś na studniówce
 wujek Boguś Kieloch
Nie sposób też nie wspomnieć o Bogusiu Kielochu (biologu), 
który stwierdził:"W zasadzie twoją odpowiedź uznaję za pozytywną, ale... (tu następowało 25-minutowe przemówienie i wyliczanie mankamentów) - związku z powyższym proponuję ocenę niedostateczną" :-)

Ja miałam to szczęście że byłam nie tylko uczennicą lecz i uczyłam w tym liceum, pozdrawiam starą gwardię, na prof.Kielocha mówiliśmy Kitul i choć o tym wiedział nigdy się z tym nie zdradził
pamiętam jedną z akademii na dzień nauczyciela-moment grozy gdy naszej koleżance w tańcu spadła spódnica wszyscy wstrzymali oddech pierwszy wybuchnął śmiechem dyr a potem już do końca było wesoło

Do dzisiaj pamiętam noc sylwestrową spędzoną z braćmi Kielochami, żoną L.Kielocha i kol.-całą noc wędrowaliśmy po górach możecie sobie wyobrazić-śnieg,mróz i szampan na Kiczorze-było bajecznie 



Na lekcji fizyki u prof. Kielocha (Kitula): " do odpowiedzi przyjdzie kolega X" , ten wooolno podchodzi i rzuca zeszytem na biurko i staje w rozkroku z rękami z tyłu z miną bez wyrazu albo z lekkim lekceważeniem...Kitul: dioda...kolega stoi dalej w bezruchu i nic nie mówi...po 5 minutach Leszek pyta : powiesz nam coś ? kolega nie odpowiada i stoi...Prof uzupełnia dziennik( był naszym wychowawcą), nic nie mówi, mina nic nie mówiąca, nie zdradzająca zniecierpliwienia...ktoś z sali koledze próbuje podpowiedzieć, ten kompletna gleba...kolega rozpoczyna odpowiedź, jest 12 minuta stania przy tablicy! mówi: dioda jest zbudowana z kryształu germana (sic!) a Lechu: a może Germańca? siadaj , niedostateczny...i szybko wstał mówiąc: tematem dzisiejszej lekcji... 


Z artykułu: "Erratus - po łacinie znaczy Tułaczka" (Traktor Polski) - 
Uczyli mnie też bracia Kielochowie. Boguś biologii, a Leszek fizyki. Oni byli genialni...mieli dwie syrenki i przyjeżdżali nimi do mnie. Obie były takie same i mój tata myślał,, że mają jedną na spółkę."
(wspomnienia Janusza Gumułki z Pszczyny -fotografa, poety, rysownika, ucznia LO).





2 komentarze:

  1. Wciąż żyje w pamięci uczniów... wspaniale być dzieckiem TAKIEGO OJCA :-)
    Skąd są te wspomnienia uczniów?

    OdpowiedzUsuń
  2. z forum szkolnego i z podpisów pod zdjęciami jego klas;), jedno jest z gazety

    OdpowiedzUsuń