/swojana/

niedziela, 11 października 2015

Kartki z podróży - O Panu Unisexie i szeptanych wyznaniach



Zazwyczaj chwalę sobie powroty skm-ką. Zdarza się co prawda, że jest tak tłoczno, że mimo woli zostaję sprasowana z przypadkowym pasażerem. Oczywiście, jeśli jest to pachnący młodzieniec (mam na myśli młodzieńców powyżej 30 a poniżej 50 roku życia),  jakoś to znoszę. Młodzieńcy niepachnący a przyklejeni bezlitosną masa ludzką, są przykrą dolegliwością. Warto wtedy pomyśleć, że jest to  ćwiczenie kształtujące charakter i wytrzymałość, po którym świat wyda nam się piękniejszy. O wiele piękniejszy, niż zazwyczaj. Nie o młodzieńcach jednak chciałam…
Nie tak dawno odbywałam podróż powrotną do domu zagłębiając się z zainteresowaniem w lekturę. Wagon pełen ludzi, ale znalazłam miejsce na niewielkim podeście pod  hakami na rowery. Przysiadłam w bezpośrednim sąsiedztwie Pana (jak się później okazało) Unisexa. Jego długie blond włosy opadały wdzięcznymi kaskadami za ramiona, a czoło spowite było równo przyciętą grzywką (wyobraziłam sobie od razu te sznurki, które rozciąga się między palikami, aby wytyczyć równe grządki w ogrodzie). Na zębach Pana Unisexa połyskiwał srebrem aparat ortodontyczny, a na palcu skrzył się pierścień z olbrzymim sercem.  Młodzieniec ubrany był w ciemne, wąskie spodnie i ciemną kurtkę. Na kolanach trzymał książkę o intelecie i emocjach, ale nie pamiętam tytułu. I pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby moje ucho nie wyłowiło szeptu, który wsączał w słuchawkę telefonu komórkowego. Wiem, nieładnie jest podsłuchiwać, ale  niepodsłuchiwanie było niemożliwe.
„ Jestem z Topą, słysys? Mówię do Cepe, jestem s Topom, cały cas… słucham Cepe…” –szept Pana Unisexa był na tyle głośny, że rozbrzmiewał wyraźnie pośród zmęczonych pracą, smutnych i milczących twarzy. Najpierw myślałam, że się przesłyszałam, ale gdy ponawiał  swe wyznania wypowiadając je w ów specyficzny, sepleniący sposób, nie potrafiłam już skupiać się na książce… Najgorsze stało się jednak później. Pan Unisex zaczął czytać głośno fragmenty swojej lektury o emocjach i intelekcie: „.. pa-ta-nia, któ-re psze-pro-fa-co-no na psach u-to-fo-tni-ły, sze psy szy-ją-ce w sta-cie….” – jego skandujący, nieco bezdźwięczny głos o wysokiej barwie rozległ się  z mocą, dobiegając do wielu obcych uszu. Pan Unisex nie zważał na  współpasażerów prowadząc swój intymny dialog z osobą po drugiej stronie słuchawki. Wystarczyło, że spojrzałam na miny dwóch Pań Studentek, by umrzeć po stokroć. Napięcie dramatycznie wzrosło, kiedy nasz wagon wzbogacił Pan Windows. Wkroczył energicznie do przedziału i otwierając w czasie jazdy pociągu wszystkie okna po kolei, wystawiał głowę na zewnątrz i mówił: „Ale wiatr, ale wiatr!”, po czym energicznie zatrzaskiwał okno. To samo uczynił ze wszystkimi oknami w tym wagonie.
Jak to zwykle bywa, zmuszona byłam wysiąść w najciekawszym momencie. Młody Pan Komentator, bo taki również wysiadał z przedziału, popatrzył na moją głupią minę i powiedział: „Na świecie jest pełno świrów!”, a ja pomyślałam o domu, kawie i pognałam zostawiając za sobą tych wszystkich Panów. Zaryzykowałabym stwierdzenie…”niech pierwszy  rzuci w kogo kamieniem, ten który nie ma w sobie choć odrobiny szaleństwa...:”
Na przykład taka Kuzynka Danasia…, ale to już sprawa na odrębną opowieść...:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz