/swojana/

środa, 27 marca 2013

Kartki z podróży - mandat

Skmka wyruszyła z  Redłowa. Znalazły się nawet dwa miejsca, co prawda po przeciwnych stronach wąskiego wagonu, ale można było usadzić nieco już przyciężkawe przedsięwzięcie:) i odsapnąć po intensywnym dniu. Rozweselone takim popołudniowym luzem, który ma swoje początki w fizycznym zmęczeniu, szczebiotałyśmy o różnych sprawkach. Naprzeciwko jakiś Czytelnik z Brodą przewracał kartki tradycyjnej książki, obok Kobieta, która nie patrząc na nas przysłuchiwała się tym naszym pogaduszkom, a za nią Dziewczyna wystukująca smsa. Za oknem migały przystanki, ludzie wsiadali, wysiadali, zmieniali miejsca, taki leniwy dosyć ruch. Kolejka skm to mikro świat sam w sobie. Pozorny bezruch, a za nim bardzo intensywne życie każdego z pasażerów. Padające słowa, rozmowy telefoniczne, myśli, których tysiące wyzwala się przy monotonnym stukocie kół, podarowany czas refleksji nad minionym dniem, którego nie znaleźlibyśmy nigdzie indziej, bo gdy nastąpi koniec tej krótkiej podróży wracamy do realnego świata spraw do natychmiastowej realizacji, pozostawiając nasze myśli w głębokich szufladach, może trochę bardziej uporządkowane niż wcześniej, ale znów porzucone, zapomniane
W ten świat, przyjazny raczej człowiekowi,  wdarł się jego nieodłączny element, Pan Kanar. Wpisuje się on bardzo plastycznie w wizję kolejkowego świata, nie zakłóca jego funkcjonowania, jest tak oczywisty, ze nikt nie dziwi się jego nagłemu pojawianiu się i znikaniu. Pan Kanar wyróżnia się od innych czarnymi sztruksami, niedźwiedzią sylwetką i gwałtownym odsuwaniem drzwi miedzy wagonami. Wyrywa pasażera z głębokiego zamyślenia mimochodem wywołując zawsze szczątkowe uczucie niepewności, małej paniki...gdzie mam bilet? Ten nie był jeszcze całkiem niedźwiedzi, choć spełniał większość kryteriów stanowiących o jego byciu Panem Kanarem.  
-Bilety poproszę!
Czytelnik z Brodą wysupłał bilet jednorazowy, Kobieta zapuściła dłoń w torebkę. Wyciągnęłam miesięczny. Moja współtowarzyszka podróży skamieniała...
-Nie - szepnęła do mnie - wczoraj skończył mi się miesięczny.  Zapomniałam dziś kupić...
Kreciłam powoli głową oczyma dając jej znaki, żeby nie wyrywała się przed szereg, mógł być zmęczonym Panem Kanarem, niedokładnym Panem Kanarem, zakochanym Panem Kanarem i nie zauważyć, a przecież to nie było to jej celowe działanie, by oszukiwać skmkę. 
Pan Kanar spojrzał wnikliwie na datę na bilecie, potem na nią:
-Wczoraj skończył się termin ważności...
-No właśnie... tak, zauważyłam teraz...
Pociąg prawie dojeżdżał do naszej stacji. Pan Kanar wyjął bloczek. 
-Proszę o dowód.
-Ile to będzie kosztowało?  
-80 złotych - spojrzał tak, jakby spodziewał się sprzeciwu.
-No tak, mam nieważny bilet. W ciągu ilu dni mam zapłacić?
-Siedem dni, potem jest dwa razy drożej.
Współtowarzyszka westchnęła.
-Mogła Pani jechać taksówką - uaktywnił się Czytelnik z Brodą- za te pieniądze...
-Proszę podpisać - Pan Kanar podsunął mandat. 
Zwiesiłyśmy się.
-Polecam się na przyszłość - powiedział Pan Kanar rezolutnie
-Współtowarzyszka aż się zapowietrzyła:
-Co!
-Chyba się Pan nie poleca!- dodałam
Odszedł. Nie było czasu na komentarze. Patrzyłyśmy na siebie, nadal się uśmiechałyśmy, ale z lekka rezygnacją...
- Dwa razy zakupy w Lidlu - powiedziałam do Współtowarzyszki
- No tak...-uśmiechnęła się - idziemy dziś ćwiczyć wieczorem?:) 
Wrzeszcz. Wysiadłyśmy do innego świata. 
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz