pod srebrnym, ponurym niebem,
wybrałam się samotnie w ciała swego głąb,
bo tam 36,7.
Wewnątrz - klimatu raptowna zmiana,
jak na hawajskiej plaży,
zdjęłam więc z głowy czapkę z barana,
by się jak orzech poprażyć.
Nuda mię zdjęła z nicnierobienia,
ujęłam w dłonie flaszeczkę,
która optykę gwałtownie zmienia,
udałam się na wycieczkę.
Wszak niecodziennie zwiedzam muzea,
gdzie serce miarowo bije,
gdzie z myśli różnych, co jak trofea,
mózg mój teorie szyje.
Jak dufać* można samemu sobie,
gdy się nie zajrzy od środka?!
Wolno się w górę po kręgach skrobię,
a tu na wrotach ulotka:
Szanowny Gościu, próżne starania,
mózg Baśki wewnątrz się mieści,
sala zamknięta do odwołania,
ze względu na pieprzne treści!
Podniosłam larum, z mocą i trwogą!
Podniosłam larum, z mocą i trwogą!
Ja sprośne myśli? Broń Boże!
Chadzają przecie osobną drogą...,
tych parę najwyżej może...;)
swojana by night
*ze staropolskiego - ufać, spodziewać się (przyp. autorki)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz