To promykiem ciepłym nas łaskocze
otulając światłem trudne ziemskie sprawy,
zaś nazajutrz deszczem ciągnie za warkocze
i odkrywa, żeś jest lewus a nie prawy.
I pociąga uczuć sznurki bezlitośnie,
tyś zaś kukłą, co na sznurkach onych skacze,
tyś zaś kukłą, co na sznurkach onych skacze,
Wiosna westchnie - ty w te pędy służysz Wiośnie,
lecz nie spojrzy, gdy człek w kątku rzewnie sobie płacze!
lecz nie spojrzy, gdy człek w kątku rzewnie sobie płacze!
Ptakiem niby wdzięcznie o poranku śpiewa,
budząc trelem kocięta na ganku,
budząc trelem kocięta na ganku,
a w południe wiatrem szarpie drzewa
i mży w gębę twą szlachetną na przystanku.
i mży w gębę twą szlachetną na przystanku.
"zdejmij czapę, zzuj kozaki białe",
więc zakładasz swą koszulkę kusą,
a ta śniegiem prószy w oka twego gałę.
a ta śniegiem prószy w oka twego gałę.
Przebiśniegi wtyka w grządki tak uroczo,
że aż czasem człek je w dłonie głodne Wiosny łapnie
że aż czasem człek je w dłonie głodne Wiosny łapnie
i powąchać tylko pragnie je ochoczo,
lecz najpewniej cud ów biały w palcach jego klapnie.
lecz najpewniej cud ów biały w palcach jego klapnie.
A gdy skończy, Larwa, z tymi chimerami
i porzuci fanaberie z piekła rodem,
to odjeżdża w inne, zimne, obce światy
swym motylim, z traw utkanym, samochodem.
i porzuci fanaberie z piekła rodem,
to odjeżdża w inne, zimne, obce światy
swym motylim, z traw utkanym, samochodem.
I zostajesz sam ze sobą w zieloności,
co za chwilę Latem będzie okraszona,
a zwątpienie w głębi serca twego gości,
bo znów zwiała ta kapryśna narzeczona.
co za chwilę Latem będzie okraszona,
a zwątpienie w głębi serca twego gości,
bo znów zwiała ta kapryśna narzeczona.
Bab podstępnych jak Ona jest mało,
prawdę mówiąc ta Wiosna to świnia!
prawdę mówiąc ta Wiosna to świnia!
/swojana/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz