/swojana/

piątek, 10 lutego 2012

O poczęciu Emila..., cz.2 (Kielochowie)

Do poczęcia Dziadka Emila pozostało jeszcze około pół wieku. I pomyśleć, że gdyby zmienić choć jeden mały szczegół w przeszłości, kamyk przesunąć lub chustkę dłużej wiązać na głowie przed wyjściem do kościoła w niedzielę albo plotkować z inną sąsiadką, to historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. O zgrozo! Dla Ciebie też Danko:)
 Józef Kieloch i jego piętnastoletnia żona Maria (moi prapradziadkowie - pradziadkowie taty Leszka - dziadkowie Emila - rodzice Pawła)  zamieszkali w Dziedzicach na Piasta 6, w gospodarstwie Kielochów - Wronów. Prapradziadkowie nie próżnowali i jak to było w zwyczaju w tych odległych czasach, dalekich od internetu i innych uzależniających używek:), poza pracami polowymi, oddawali się bez reszty powiększaniu rodziny. Sprawy miały się nie najgorzej, bo w 1866 lub 1868 r. a więc około osiemnastu latach po ślubie, gdy Józef odchodził z tego świata, pozostawiał  liczną, podejrzewam, że już zasobną w pewnego rodzaju znak rozpoznawczy w postaci ogromnego i przydatnego do podsłuchiwania narządu parzystego w obrębie głowy, gromadkę dzieci. Jak na owe czasy Józef i tak żył długo, bo około 62 lata, a jego śmierć spowodowana była zapaleniem nerek. Nabawił się tej choroby jeżdżąc w tzw."głodne lata"  "na pruskie", czyli za Wisłę na Górny Śląsk,  po żyto i mąkę, bo Dziedzicach "wszystko na polu wygniło".
fragment wieży kościoła św. Katarzyny w Czechowicach
/fot.swojana/
Zgodnie z wolą młodej wdowy, Józefa Kielocha pochowano w Zabrzegu, a nie w Czechowicach na cmentarzu przy parafii św. Katarzyny,  do której to należały wtedy Dziedzice. Stało się tak z powodu zatargu między Marią a czechowickim proboszczem, ale czego dotyczył, nie wiadomo. Zapłacono podwójną  stawkę pogrzebową - w Czechowicach i w Zabrzegu. Dlaczego? I kto komu coś udowadniał? (proszę o nadsyłanie ciekawych hipotez:)
stara  kropielnica
/fot.swojana/

wnętrze zabytkowego kościoła
/fot.swojana/


stary cmentarz przy kościele św.Katarzyny w Czechowicach
/fot.swojana/
Czy to ze względu na daleko posunięty pragmatyzm, czy też może z powodu uczucia, na które jako bogata wdowa mogła sobie pozwolić, praprababka Maria Kielochowa poślubiła Jana Jurczyka. Mam wrażenie, że ludziom żyjącym w tamtych czasach odbiera się często prawo do zakochania się, małżeństwa z miłości, jakby tylko i wyłącznie związki dotyczyły układów i  korzyści majątkowych. Jurczyk był pachołkiem urodzonym  w Ligocie w niezamożnej rodzinie chałupników. Z tego powodu najmował się często u bogatych gospodarzy. Szczęśliwym zrządzeniem losu  zatrudnił się w Dziedzicach i poślubił Marię, swojanę, co zapewne stało się wdzięcznym tematem miejscowych rozmów - M-E-Z-A-L-I-A-N-S!!!
Od początku zresztą doszło do konfliktu, który rozwiązano na drodze sądowej. Synowie Kielocha - Wrony, a więc teraz pasierbowie Jurczyka, poskarżyli się swemu ojcu chrzestnemu - wujowi Polokowi z Zabrzega na złe traktowanie przez ojczyma. Otóż..:

nakazywał im wstawać rano
strzelał z bicza
wytykał lenistwo 
i  mówił, że : wylegują się jak byki, zamiast chwytać się roboty :)
(za "Na gospodarstwie Kielochów - Wronów"E. Kieloch)

Sprawa trafiła nawet do "sieroczego pana" ("sędziego sieroczego"), który nakazał ojczymowi poprawić swój stosunek do pasierbów. Relacje jednak nie unormowały się i  synowie Kielochów opuszczali po kolei rodzinne gniazdo.
    Najstarszy, Franciszek (ur.ok 1850 r.) zakochał się w ubogiej dziewczynie z Dębiny (dzisiejszych Renardowic) i chciał ją poślubić. Sprzeciwiła się jego matka. Prawdopodobnie obawiała się nowej gospodyni na Piasta 6, tym bardziej, że jej mąż nie był popularny wśród jej dzieci. Namówiła  go (pisz pan: "namówiła":)) do poślubienia bogatej wdowy po właścicielu gospodarstwa rolno - rybnego, Kopciowej, która posiadała pięcioro własnych dzieci. Praprababka Kielochowa sprawowała więc nadal niepodzielną władzę. Dopiero po kilkunastu latach po śmierci żony, Franciszek powrócił na Piasta 6 z dwojgiem własnych dzieci - Józefem i Johanną.
      Andrzej, zwany Jędrysem, ożenił się z panną ze średniorolnego gospodarstwa z Jasienicy. Swojego jedynego syna, Ludwika, wykształcił w seminarium nauczycielskim w Białej. Dzięki temu sprawował on funkcję kierownika Szkoły Polskiej Powszechnej w Komorowicach Bielskich, gdzie starał się przeciwdziałać germanizacji zagrażającej dzieciom polskim. Ludwik nie przeżył okupacji hitlerowskiej - zginął w Oświęcimiu.
   Jakub, kolejny syn Józefa i Marii, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by tam odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Zamieszkał w South Bend w stanie Indiana. Udało mu się znaleźć pracę w fabryce. Poślubił Polkę.Ostatnie spotkanie z rodziną w Dziedzicach miało miejsce w 1905 roku, kiedy przyjechał w odwiedziny. 
1922 r. - w trzecim rzędzie od prawej moi pradziadkowie Paweł i Marianna Kielochowie(na trzecim i czwartym miejscu) na ślubie Heleny Kieloch. Obok niej siedzi jej matka i ojciec, Józef Kieloch. Czy był to brat Pawła? Jeśli tak, to panna młoda była bliską kuzynką dziadka Emila )
      Józef, imiennik ojca, poślubił wdowę po niejakim Guzym - właścicielkę małorolnego gospodarstwa w Czechowicach, a Jan (Jónek) ożenił się w Zarzeczu (UWAGA! tam urodziła się też moja babcia Marysia Paszkowa zd. Francuzówna, czyli zbliżyły się po raz pierwszy być może, rodziny po mieczu i po kądzieli:). Miejscowość ta została przeznaczona pod zalew goczałkowicki, więc spadkobierca Jana opuścił Zarzecze i zamieszkał w Kozakowicach.
     Oprócz synów, były jeszcze dwie córki - Teresa i Maria. Pierwsza z nich poślubiła Tomaszczyka, zagrodnika z  Zabrzega, a druga właściciela ogromnego gospodarstwa w Dziedzicach - Andrzeja Budnego, który wcześniej służył w wojsku austriackim, skąd wyniósł znajomość języków obcych, a pod koniec XIX w.  piastował w Dziedzicach stanowisko wójta. Zmarł w 1894 roku na zawał serca, a Maria wyszła za mąż po raz drugi za Michała Kapiasa.
      Mimo, iż zwyczajowym dziedzicem gospodarstwa po rodzicach był zawsze najstarszy syn, w tym pokoleniu Kielochów - Wronów, zdarzyło się inaczej. Gospodarstwo zapisano Pawłowi (mojemu pradziadkowi) urodzonemu około 1866 roku. Według jego matki, najstarszy Franciszek(czyli potencjalny dziedzic) był "lekki" i ponoć, gdy jego późniejszy ojczym, Jurczyk,  był jeszcze kawalerem, chodził z nim do "dziywek":)
        Kielochy - Wrony miały jeszcze dwójkę rodzeństwa z drugiego małżeństwa matki - Annę i Ludwika Jurczyków. Anna założyła rodzinę w Bestwinie. Praprababce Marii marzyło się, że Ludwik wstąpi do stanu duchownego, ale...ten niestety nie przejawiał najmniejszych uzdolnień do nauki, wielokrotnie powtarzał klasę i nie został dopuszczony do matury. Po odbyciu służby wojskowej w wojsku austriackim, poślubił o osiem lat straszą kobietę i organizował pocztę polską na Śląsku pełniąc funkcję inspektora.

Praprababka Maria zmarła 15 czerwca 1914 roku, sześć lat po swoim drugim mężu,  Janie Jurczyku:


"W poniedziałek dnia 15 b.m zmarła tu Maria Jurczykowa, wdowa po byłym burmistrzu Jurczyku, matka tutejszego przewodniczącego Rady Szkolnej Miejscowej p. Pawła Kielocha, pochodząca z rodziny Poloków z Zabrzega. Zmarła odznaczała sie wielką pobożnością i cieszyła ogólnym szacunkiem u ludzi. Liczyła 84 . Niech odpoczywa w pokoju" /Gwiazdka Cieszyńska, 1914 r., nr 50/


To link na bardzo ciekawą stronę Śląskiej Biblioteki Cyfrowej, na której przeglądać można historyczne wydania Gwiazdki Cieszyńskiej -   dla mnie fantastyczną sprawą jest sposób przedstawiania informacji i  tematyka, zwłaszcza ta obyczajowa, która pokazuje jak na przestrzeni stu pięćdziesięciu lat, zmienił się sposób postrzegania świata.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz