/swojana/

niedziela, 4 września 2011

O pięknej Helenie, namiętnym Emilu i słuchawkach do detektora cz.2

     Tej wiosny Emila spotykało szczęście na przemian z nieszczęściem. Zakochał się po raz pierwszy w życiu i był już właściwie na dobrej drodze do pozyskania względów Heleny, gdy nagle ona zaczęła wycofywać się ze spotkań. Przygnębiony tym stanem rzeczy nie potrafił już nawet czerpać radości z eskapad z chórem "Ryłło", choć dotąd wesoła kompania zawsze zdołała go rozbawić. Trzeba było uczcić imieniny Józefa, ale właściwie nie miał ochoty w tym uczestniczyć. Nie w smak mu było nachodzenie ludzi w ich domach, zaczął postrzegać to jako nietakt. Po raz kolejny uległ jednak presji otoczenia i potoczył się z kompanami, by balować w najlepsze. 
       Następnego dnia w Domu Narodowym odbyły się występy. Chór "Ryłło" wypadł słabo, na twarzach chórzystów malowały się jeszcze ślady nieprzespanej nocy.  Po chórze na scenie pojawił się amatorski zespół, w którym znalazła się Hela. Emil dowiedział się później, ze jego rywal, Władek Gołuch, zazdrosny o dziewczynę, która cieszyła się dużym zainteresowaniem płci przeciwnej, czynił jej niestosowne, orydynarne uwagi. Cała sytuacja przerodziła się nawet w grubszą aferę, bo ojciec Gołucha dowiedział się o wszystkim i spoliczkował syna w obecności gapiów.: "Oj Helu, Helu, to ci było potrzebne!"
       Kilka dni później po próbie chóru mieszanego pani Zmełtowej odprowadził Helę do domu. Czuł wyraźnie, że mimo uprzejmości jaką mu okazywała, jest obca i obojętna. Pragnął tylko, by koszmar się skończył.Próbował, walczył, oszukiwał siebie, że już jej nie chce, ale porzucał wszelkie założenia, gdy tylko ona pojawiała się w pobliżu i szedł za nią jak pies, wierny swemu panu, aż do tragicznego końca:))): "Muszę się przygotować na rozłąkę z Helą.Na to, że będzie trzeba odrzucić mrzonki o związku małżeńskim z nią. Choć trudno w sobie zabić samoluba, chciwca myślącego tylko o własnym szczęściu, trzeba będzie to zrobić".
     Na szczęście nawał pracy spowodował, że nie miał zbyt wiele czasu na osobiste rozterki. Był zmęczony, ale nie nauczaniem, raczej atmosferą jaka wytworzyła się wokół  jego stanowiska. Jako nauczyciel musiał nieustannie dbać o swój wizerunek nieskazitelnego moralnego, zaangażowanego w sprawy społeczne, wyrozumiałego i zawsze chętnego do pomocy każdemu z uczniów. Wzór do naśladowania. Rozgoryczenie sprawami zawodowymi łączyło się teraz w jedno z zawodem miłosnym, toteż wyglądał jak cień człowieka.  Chudy, z żółtawą cerą, na tle której błękitne oczy stały się jeszcze bardziej wyraźne (słońce i niebo:)), pochylona sylwetka. Zupełnie jak człowiek przygnieciony niespodziewanym ciężarem. W dodatku wiosna jakby nie widząc jego smutku szalała w najlepsze. Spod pulchnej, wilgotnej ziemi, pokrytej jeszcze gdzieniegdzie łatami śniegu, wyglądały bielutkie główki śnieżyczek. W ogrodzie zakwitły krokusy i mieniły się wszystkimi kolorami. Ptaki budziły się do życia radosnym świergotem. Wszystko pęczniało życiem, rwało się do tańca. On też tańczył, tyle że w smętnym uścisku ze swymi myślami. Obawiał się wegetacji, samotności i wypalenia (nazwijmy do syndromem WSW - ja to mam). Przecież tyle miał światu do zaoferowania!
"Hela wzbrania się ze mną mówić o naszej przyszłości. Broni się przed rozmową o małżeństwie. Co ją do tego skłania, nie wiem. Może się wstydzi o tym mówić, a może czeka na kogoś odpowiedniejszego, młodszego, ładniejszego. Trudno, nic na to nie poradzę".
"Przedemną zarysowuje się otchłań samotności, smutna, jałowa, spróchniała wegetacja. (To się nazywa "załapać dołek", Dziadku)
Na zdjęciu w prawym górnym rogu klasztor OO Jezuitów (1900 -1909)
          Zbliżały się święta wielkanocne 1928 roku. Uroczysta atmosfera przenikała dom i nawet w sercu Emila zagościła namiastka optymizmu.  Postanowił przespacerować się do klasztoru Jezuitów, by pokontemplować trochę w klasztornej ciszy. Natknął się na  Helę. Przywitał się z wymuszonym dystansem, po czym niespodziewanie, w sposób dość natarczywy, zapytał, jak bawiła się wczoraj w kinie.  Poprzedniego dnia proponował jej wspólne wyjście, ale zbyła go mówiąc, że w czasie wielkanocnym nie chodzi się do kina. Wiedział jednak, że obejrzała film w towarzystwie swojej siostry, Eli.: "Zabolało mnie to, bo kocham tę dziewczynę. Przegrałem, muszę tej dziewczynie zejść z drogi. Za stary jestem dla niej! Żegnaj...na zawsze!"
Zapytała:
-Skąd pan wie, że byłam w kinie?
-No wiem.
-Widział mnie pan?
-Nie, nie widziałem.
-Kto panu powiedział, że byłam w kinie?
-To już moja rzecz, zresztą dowiedziałem się o tym zupełnie przypadkowo.
-Niech mi pan powie, kto to panu powiedział!
-Chyba mi wolno nie powiedzieć tego. Przecież pani wolno robić to, co pani zechce.Mnie też. Przecież awantury z tego powodu nie będziemy robić. 
Na jej spokojnej dotąd twarzy pojawiło się wzburzenie. Nie mogła uwierzyć, że wieści rozchodzą się tak szybko. Emil był bardzo zadowolony z wrażenia, jakie wywołał, odszedł spokojnym krokiem w kierunku klasztoru. Na odchodnym rzucił mimochodem, że zamierza obejrzeć dziś film w Domu Nauczyciela w kinie "Sokół". Nie zaprosił jej,  choć miał nadzieję, że się tam zjawi.
        Z drugiej strony myślał o tym, że należy "klin klinem" i rozważał, którą to panną się zająć....Sablikówna, Stryczkówna.... 
"Nie dla pustego flirtu! Czas już, żeby się ożenić!"
     Nadal śpiewali razem w chórze. Gdy zapytał ją, czy jest niezadowolona, że przychodzi po nią przed próbami, potwierdziła. Po jednym z kwietniowych spotkań odprowadził ją do Domu Narodowego na  próbę przedstawienia.
CDN


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz