Przypomniała mi się ostatnio historyjka rodzinna z wujkiem Bogdanem w roli głównej. Dla niewtajemniczonych - na zdjęciu jest on centralną kierownicza postacią. Otóż wujek prawie codziennie pił kawę z Mamą Marylą i Tatą Leszkiem w naszym mieszkaniu. Zasiadali w zielonych, skrzypiących, obrotowych fotelach w środkowym pokoju. Wujek w swojej nieodłącznej flanelowej koszuli i dżinsach, Tata w swetrze z przetartymi łokciami. Pili kawę parzoną, palili popularne (wtedy było to powszechne i normalne) i rozprawiali o różnych codziennych sprawach. Po całym rytuale, Bogdan wstawał z jękiem zmęczenia z fotela, po czym ze swoją uroczą, kielochowską złośliwością spoglądał na Mamę Marylę i mówił:
"Idę, bo mi towarzystwo nie odpowiada":)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz