/swojana/

piątek, 26 grudnia 2014

Jutrznia i pasterka na Lesisku


Jak co roku wybrałyśmy się z Danasią, by tuż przed Północą trwać w nabożnym oczekiwaniu na cud. Mamy takie miejsce za organami na chórze, gdzie wyśpiewujemy pod niebiosa, czasem bez słów. Co z tego, że człek w swej naiwności wierzy, że tym razem zachowa należną powagę. Powaga odchodzi wraz z osobą Kuzyna Jacentego, który skutecznie rozprasza mroki bożonarodzeniowej nocy (synonim: Gwiazda Betlejemska). W tym roku  na chórze wypatrzył   dla Danasi kawalera. Jak wiadomo nie jest to łatwe... Coraz mniej żyjących kandydatów w wieku Danasi. Czy to w swej niespotykanej skromności lubo zapatrzeniu w cuda niebieskie,  nie reflektowała, a szkoda! Miał ci on bowiem wystylizowaną grzywkę przypominającą jako żywo archaicznego idola nastolatek żyjącego w XX wieku, Limahla. Cóż, najgorszy przymus. Będziemy szukać dalej. Podobno mężczyźni żyją
najdłużej w Japonii. Tylko czy Danasia chciałaby Azjatę? I czy Azjata wytrzymałby z Danasią, która wołałaby bez ustanku: "Suszi mnie, suszi?":)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz