/swojana/

czwartek, 1 maja 2014

Śledzie "po sieńczakowsku"

Jeśli ktoś jest fanem śledzi zachwyci się nimi na pewno. Ja lubię, ale na co dzień  nie szaleję za śledzikami. Zazwyczaj, bo za tymi poszłabym do wujka Sieńczaka 600 km na południe, pieszo!
Zresztą, aby być uczciwą, muszę powiedzieć, że u Sieńczaka wszystko jest smaczne. Herbata smakuje tam inaczej, ciasto rozpływa się  w ustach, wszystko, czego się spróbuje, pozostaje w pamięci moich wybrednych kubków smakowych...a potem to się już tylko tęskni...:)

Przepis: (miałam około 800 dag śledzi matiasów)

Zalewa: 

litr wody
kilka kulek ziela angielskiego
parę liśći laurowych
parę kulek pieprzu
szczypta soli
4 łyżki cukru
dwie łyżki octu
5 dużych cebul
Reszta składników:
śledzie matjasy
pół litra śmietany(kwaśnej 30- stki)
Cebulę pokroić w krążki (dość grubo). Wrzucić do garnka, dodać wszystkie wymienione wyżej składniki i zagotować. Wystudzić.
W międzyczasie odmoczyć śledzie, ale niezbyt długo (bo jak mówi ciocia Ircia, są teraz słabo solone te śledzie, nie jak dawniej, a  matka Maryla twierdzi, jeśli za długo moczyć, to zrobią się z nich "szmaty":) Tak więc moczyć trochę. Ja robiłam to przez pół godziny. Potem pokroiłam je na dość grube kawałki (jeden śledź na trzy cześci) i zalałam zalewą. Zostawiłam je na noc w lodówce pod przykryciem. Rano należy odcedzić zalewę, ale nie do końca, może zostać odrobinka na dnie. I wtedy punkt kulminacyjny!
Przełożyć śledzie z cebulą do miski i zalać śmietana KWAŚNĄ trzydziestką! (ja z braku 30 - tki dałam 22 % szefa kuchni, Danone). 
Ciocia Irka twierdzi, że cały sukces to śmietana! Teraz trudno dostać taką kwaśną, dobrą, ale ona kupuje w Tesco. I dodaje, że to śledzie nie dla odchudzających się. Niech obejdą się smakiem:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz