Moje ostatnie postępki określić można jako sromotne
lenistwo fizyczne. Popadłszy w swojego rodzaju letarg wyglądałam już
chyba wiosny, ale się przeliczyłam:) Otóż okazało się, że jeszcze nawet
zimy nie było, wyjęłam zatem rower, oczyściłam go z błota, napompowałam
koła (wszystko to z ociąganiem, niechętnie i bez przekonania) i
wyruszyłam przed siebie. A oto fotorelacja z dzisiejszej, samotnej,
trudnej;) podróży (ze szczególnymi ukłonami dla Izy W., która napominała
mię ostatnio, że zdjęć nowych nie zamieszczam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz