Leno Kochana! To niefortunne sformułowanie "pierniki" odnosi się do bycia słodkim, a nie starym, więc uprzedzając Twe karcące wejrzenie, tłumaczę i objaśniam.
Tym razem zaskoczył nas wszystkich KUBA!!! Gdym ciężką pracą przytłoczona odbywała żmudne korepetycje w jednej z dzielnic Gdańska, rozbrzmiał i zawibrował ( chciałam już rzec zawimbramował) w mem uchu dzwonek telefonu komórkowego. Na wyświetlaczu ukazało się imię, które wzbudza me niemałe zainteresowanie, ponieważ ZAWSZE niesie za sobą jakieś atrakcyjne wieści. Nie wypada jednakże nauczycielowi porzucać ucznia i oddawać się rozmowom z arcyciekawym Kuzynem w czasie zarezerwowanym dla tego pierwszego, więc nie mogąc powstrzymać ciekawości pospieszyłam z szybką jeno zapowiedzią rychłego oddzwonienia. Dowiedziałam się, że należy uczynić to niezwłocznie, bo sprawa ma wagę niebywałą. Gdym tylko zjechała z piętra piątego windą, która wzbudza we mnie chronicznie refleksje o życiu wiecznym, natychmiast z Kuzynem Kubą nawiązałam dialog, który stał się przyczynkiem dalszych wydarzeń.
Otóż KUBA...zapytał, czy na pierogi... w Toruniu mielibyśmy dziś ochotę:) Dla niewtajemniczonych Toruń od Trójmiasta dzieli dobre dwie godziny jazdy samochodem. Godzina zaś była piętnasta. Nie żebym zaraz spontanicznie zakrzyknęła: "Ach tak!". Najpierw nawet piernictwo (tu w znaczeniu zgredowtości) wzięło górę nad mymi standardowymi zachowaniami pełnymi ognia. Skoro jednak o ogniu mowa...to po rozłączeniu rozmowy zaczęłam zapalać się coraz bardziej do tego niezwykłego biesiadowania w jakże odległym, znanym mi dotąd jedynie z okien samochodu, mieście Kopernika. I tak podjąwszy decyzję natychmiast wybiłam w pośpiechu ów numer, co z takim rozmachem zburzył monotonię mej codzienności.
"Ach tak!"!
A potem poszło już szybko...
|
Toruń o zmierzchu |
|
Błogosławiona między niewiastami:) |
|
osiołkowi w żłoby dano... |
|
druga błogosławiona z tymi samymi niewiastami:))) |
|
oczekiwanie |
|
popijanie |
|
lansowanie |
|
niecierpliwość zapisana w naturze tej niewiasty |
|
wreszcie lepiuchy ze szpinakiem... |
|
piecuchy z wątróbką i grzybami... |
|
zza wschodniej granicy... |
|
z oscypkiem... |
|
z szynką i inszymi inszościami |
|
a w sraczyku Krtek przytroczony łańcuszkiem, gdyby ktoś miał dłuższe posiedzenie:) |
|
wędrowanie ulicami |
|
nocne niebo nad piernikowym miastem |
|
a potem Michał ujeżdżał osła, miałoby się ochotę dodać, że trudno byłoby rozsądzić który to...(a co tam, nie dopowiem, przecież nie mam złośliwej natury:))) |
|
a Lena całowała Kubę lub odwrotnie |
|
Baśka całowała żabę lub odwrotnie (miałoby się w rewanżu ochotę dodać,że nie wiadomo, która to Baśka, a która...a co tam, przecież nie będę używała swego podstawowego oręża - kielochowskiej złośliwości, przeciwko sobie (bo zgodnie z przysłowiem, kto mieczem wojuje...) |
|
i czekał na mnie pies, a nie książę z bajki :( (żeby choć rasowy) |
KUBO! Dziękuję!
Proszę.:) Ale muszę dodać z tego miejsca, że pomysł wspólnego wyjazdu naszego na pierogi zaświtał Lenie w głowie. W związku z tym myślę, że zasługi, podziękowania i dowody wdzięczności dzielą się na dwa mniej więcej.
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że było bardzo fajnie, ciekawie, nieco szaleńczo i smacznie (nie tylko przy stole)
Kubo, Lena oddała całą zasługę TOBIE!!! więc idę za jej głosem:)))
OdpowiedzUsuńOk, ok, podniosę ten ciężar. W sumie obok mojej skromności bycie kreatywnym jest moją drugą najważniejszą cechą:)
OdpowiedzUsuńTak, dźwigaj, lecz powoli, bo od nadmiernego wysiłku...te...no...śrubki mogą puścić:))), znaczy zawory:)))
OdpowiedzUsuń