/swojana/

czwartek, 17 listopada 2011

Mgnienie

w Beskidzie Niskim w 1982 roku (od lewej: Tatuś, Doda, Mama Maryla i Basia w  strumyku)
Przypomniało mi się, że gdy byłam mała, Tata Leszek przychodził wieczorem, żeby mnie okryć pierzyną. Nazywało się to "urządzaniem", więc gdy długo się nie zjawiał, wołałam go: "Tatusiuuuu, a urządzisz mnie?" Tata oczywiście "urządzał" podwijając starannie wszystkie rogi kołdry, tak bym była szczelnie okryta. Potem jeszcze było tzw. "brodowanie", czyli przyjemne łaskotanie brodą po policzkach i można było spać;)
Długo spałam w przedwojennym, białym, żeliwnym łóżeczku ze złotymi gałkami na szczytach. Z jednej strony zawieszona była siatka na metalowej poręczy, którą można było zsuwać w  dół. Pamiętam dokładnie to łóżeczko, było śliczne, odziedziczone po dzieciach Dziadka Emila. Potem poszło w świat i zniknęło za horyzontem. Wiele razy żałowałam, że nie zasypiały w nim moje dzieci, może miałyby wtedy jeszcze piękniejsze sny;-)

1 komentarz:

  1. Mam jedno zdjęcie z fragmentem tego łóżeczka. Nie jest widoczne w całości, ale wystarczy, żeby wyrobić sobie pogląd, jak wyglądało.
    A tak a propos usypiania, pamiętasz jak tata grał nam do snu na skrzypcach. Najczęściej był to fragment "o tej biednej pani", czyli wstęp do Trawiaty Verdiego.
    Gdy byłyśmy starsze, spałyśmy w jednym pokoju każda na swoim tapczanie. Pamiętam, że kiedyś usypiania ciebie podjęła się ciocia Zosia. Kiepsko to wyszło, bo nieboraczka tak chrapała, że szybko umknęłaś do łóżka rodziców i "zmyliłaś pogonie", a ja biedna spałam do rana w jedym pokoju z chrapiącą ciotką.

    OdpowiedzUsuń