/swojana/

poniedziałek, 25 listopada 2013

Kartki z podróży - kolacja Państwa Lumpów

rys.swojana

Niedzielnym popołudniem, czy to z zamiłowania do podróży skmką, czy też z innych, równie intrygujących powodów, udałam się w podróż z Gdańska Głównego do Gdyni, równie Głównej. Pozycję zajęłam strategiczną, pozwalającą na kontrolowanie reporterskim okiem obu sąsiednich przedziałów. W  jednym z nich siedziało troje ludzi - dwóch Panów Lumpów i Pani Lumpiarka, choć jej płeć rozpoznałam jedynie intuicyjnie. Przyszło mi zostać świadkiem dość nietypowej sceny. Jeden z Panów Lumpów wyjął pół bochenka krojonego chleba w folii. Pajdy rozłożył bezpośrednio na czerwonym, plastikowym siedzeniu skmki, tuż obok Pani Lumpiarki, która zawiadywała, co ma kroić i gdzie kłaść. Na kromki położył plastry pomidora, rozłożył rybę z puszki, którą rozgniótł wyjętym zza pazuchy widelcem. Wszystko czynił precyzyjnie i z zapamiętaniem sprawiedliwie obdzielając swe towarzystwo. Po tym sutym posiłku, towarzystwo zamilkło, by uaktywnić się tuż przed stacją Gdynia Główna. Jeden z Panów przysnął, nasycony wspaniałym posiłkiem. Koleżanka Lumpiarka usiłowała zmotywować go do wysiadania, bo jak się okazało, stacja ta była docelową. Niestety Pan Lump, o imieniu "Wstawaj ch...je..ku..." jak się można było po chwili dowiedzieć z ust subtelnej Pani Lumpiarki, nie mógł się wybudzić. Mruczał tylko coś pod nosem trącany i przez kolegę, który znał też jego inne imionko "Wstawaj Marek ku...". Sytuacja stawała się dramatyczna. Pani raz po raz nawoływała rzeczonego Marka wszystkimi jego imionkami, głos zaś miała niski, ochrypły, straszliwy, przerażający.

Byłabym jednak niesprawiedliwa, gdybym nie zwróciła uwagi na inną damę, która z równym powodzeniem spożywała w skmce w drugim przedziale. Jej spożycie dotyczyło płynów. Pani ta, nazwijmy ją Biały Kozaczek, od obuwia, które wdzięcznie nosiła, wyjęła z torebki piwo, które dla niepoznaki owinęła białą chusteczką higieniczną. Zapewne uczyniła to w celu zapobieżenia kryptoreklamie jakiejś marki piwnej, a nie z powodu obawy przed ewentualną kontrolą i mandatem:). Sądząc po szybkości spożycia, doskwierało jej pragnienie. Może w sezonie grzewczym przesuszała się jej śluzówka? Zapewne tak. W skmkach nie znajdzie się niczego pośredniego: albo mrożą albo gotują pasażerów. Stąd też troska Białego Kozaczaka o swoje zdrowie (przypomnijmy, że w Polsce nikt nie zatroszczy się o nasze zdrowie, jeśli nie zrobimy tego sami, dlatego wielkie brawa za rozsądek!:) Kozaczek wyrzucił pustą butelkę (brawo za dbałość o estetykę otoczenia) do kosza wiszącego w przejściu, w którym lustrowałam oba przedziały skmki. 
Niestety nie doczekałam finału obu tych historii. Wysiadłam ja i wszystkie moje własne imionka: swojanka, Baśku, Bułeczka...na stacji Gdynia Główna. O dziwo, nikt mnie nie musiał do tego specjalnie nawoływać:)