/swojana/

niedziela, 26 lutego 2012

Świat wg Jagody cz.2

Tytułowa strona wybitnego dzieła artystki młodego pokolenia, znawczyni życia i zwyczajów  kotów, Jagody M.
PISANE WYOBRAŹNIĄ JAGODY, UWIECZNIANE TRZECIM OKIEM MAMY BASI
INSPIROWANE  POSTĘPKAMI WYJĄTKOWEJ KOTKI ŁATKI:)

sobota, 25 lutego 2012

Marchewkowiec z delikatną słodyczą ananasa i chrupkoscią orzechów

Delikatna wilgoć marchewki, słodycz ananasa, chrupkość orzechów, a przy tym idealnie połączony aromat korzennych przypraw. Przepis pochodzi ze strony moje wypieki. Ja zrobiłam go z podwójnej ilości składników i jak się okazało, słusznie, bo szybko rozpłynął się w rozlicznych ustach;) 



Składniki:
1 i 1/3 szklanki mąki pszennej
szklanka drobnego cukru
2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki zmielonych goździków
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki ziela angielskiego
1/2 łyżeczki soli
2/3 szklanki oleju rzepakowego lub z orzechów włoskich
4 jajka, roztrzepane
2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
szklanka posiekanych, odsączonych ananasów z puszki
2 szklanki startej marchewki (średnie oczka)

Składniki suche: mąkę, cukier, sodę oczyszczoną, proszek, przyprawy wymieszać w jednym naczyniu.
Składniki mokre: olej i jajka roztrzepać w drugim, przelać do składników suchych i wymieszać. Dodać startą marchewkę, pokrojone w kostkę ananasy i posiekane orzechy.
Dużą tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia, boki wysmarować olejem. Przelać ciasto, wyrównać je. Piec w temperaturze 175 st.C przez 50 min. do tzw. "suchego patyczka"

Krem: w oryginalnym przepisie zrobiony jest na bazie serka philadelpia, ale ja nie mogłam go dostać, więc wykorzystałam serek mascarpone. Podam dwa warianty kremu - ten mój z mascarpone i ten ze strony moje wypieki, bo sądzę, że jest wyśmienity i na pewno go wypróbuję następnym razem.



I Krem oryginalny (moje wypieki) - na podwójną ilość              

600 g serka philadelphia                                                               
12  łyżek masła, w temperaturze pokojowej                                
3  szklanki cukru pudru, przesianego                                           
2 łyżeczki ekstraktu lub pasty z wanilii

 II Krem Basi

500 g mascarpone
1,5 szklanki cukru pudru przesianego 
szczypta soli
aromat waniliowy


Upieczone ciasto przeciąć na pół. Przełożyć połową kremu. Na wierzchu wyłożyć drugą część. Pięknie wygładzić. Narysować przekątne. Rozłożyć połówki lub ćwiartki orzechów włoskich. Oprószyć cynamonem.

Cóż mogę dodać? To jedno z najlepszych ciast, jakie jadłam. Warto dodawać świeżo zmielone przyprawy, zapach nieporównywalny z gotowymi zestawami korzennymi. Mam ochotę upiec go znów i to prędko!

sobota, 18 lutego 2012

Dylematy (wierszyk zimowy) - napisany w kolejce skm relacji Wrzeszcz - Redłowo








slajd numer 1
Myśl taka  z rana mnie dręczy, 
gdy Wrzeszcza przemierzam lody, 
dla kogo żem jest nobody, 
dla kogo zaś też somebody. 
A w głowie porannej i pustej, jak beczka po kiszonych, czynić poczynam linijki 
obliczeń nieskończonych. Ten taki, tamten inny, ów zaś ładnie spoziera, ten gada gładko i miło, tamta zasię cholera. 
Ten szepce ciagle do ucha oczyma strzelajac na boki, tamten zaś śmiech ma serdeczny,
choć trochę za wysoki. 
Ten dzieli sie kęsem chleba, choć szynka w nim przeziera,
 inny mi spojrzeć nie da na pajdę z kawałkiem sera. Książkę jeden podsuwa dbając o moje morale, innemu mądrość ma nie w smak, 
nie da mi czytać wcale. Każden ma jednak coś przecie, 
czego brak temu innemu, więc trudno dokonać obliczeń, nie zgubić się samemu. 
Nie wiem zasię, czy mądrze odczytam dusz ludzkich kody,
 dla kogo jestem somebody, dla kogo raczej nobody?

/swojana/

Ciasto bardzo czekoladowe na ciemnym piwie ZLATY BAŻANT

Są takie dni, że odczuwa się ogromne pożądanie:) W jednym z polskich filmów, niestety trudno odnaleźć tytuł w mojej pamięci krótkotrwałej, bo jest ona faktycznie krótkotrwała, zwłaszcza w odniesieniu do tytułów i nazw (dobrze, że pamiętam swoje imię, choć może to za sprawą pamięci długotrwałej, wszak najmłodsza nie jestem, he, he), mąż powiedział do żony: "Ty jesteś "pożądną" dziewczynką, ale od słowa pożądanie":))). I właśnie ów przydługi wstęp zmierza do clue, ogromnej pożądliwości, jaka znienacka dopada człeka w kwestii pochłonięcia natychmiast, czegoś wyjątkowo dobrego, zazwyczaj konkretnego. To coś zbliżonego do ciążowych zachcianek (oczywiście ZBLIŻONEGO!:)) Tak było tym razem. Cezar przekraczający Rubikon zakrzyknął veni, vidi, vici, a Baśka przekroczywszy próg swojego domu: zapragnąwszy, zrobiwszy, zjadłszy (kocham bowiem wszystko, co retro, nawet imiesłowy przysłówkowe uprzednie, które przecież wyrażają uprzedniość jakiejś czynności, w stosunku do innej...
A więc: zapragnąwszy, zrobiwszy, zjadłszy, tyję:)
Ciasto:
250 ml ciemnego  piwa złoty bażant (w pierwotnym przepisie był guinness)
25 dag masła
7,5 dag kakao (deccomoreno)
30 dag cukru
140 ml kwaśnej śmietany 18%
2 jajka
jedna łyżka estraktu z wanilii
28 dag mąki
2 łyżeczki sody

W rondelku podgrzać masło pokrojone na kawałki z ciemnym piwem - ma się rozpuścić, ale nie zagotować. Zdjąć z ognia i wsypać cukier oraz przesiane przez sito kakao. Osobno ubić kwaśną śmietanę z  jajkami i olejkiem waniliowym. Dodać do roztworu maślano - piwnego (ciepłego, ale nie gorącego). Dokładnie wymieszać, dodać przesiana mąkę z sodą oczyszczoną. Wymieszać, najlepiej szpatułką.
Wylać na tortownicę o średnicy 24 cm, wyłożoną papierem do pieczenia (dno) i bokach nasmarowanych olejem. 
Piec w 180 st.C około 50 min. (do suchego patyczka- sprawdzamy zapałką)


Wierzch ze śmietany i serka mascarpone:
200 ml śmietany 36%
250 ml serka mascarpone
2-3 łyżki cukru pudru
Ubić śmietanę na sztywno, dodać cukier puder, na końcu serek mascarpone.

Frużelina z owoców do polania:
500 dag owoców (mogą być mrożone) - ja dałam 300 dag malin i 200 truskawek
3/4 szkl. cukru
2 łyżki soku z cytryny
2 płaskie łyżeczki skrobi ziemniaczanej rozpuszczonej w dwóch łyżkach zimnej wody
3 płaskie  łyżeczki żelatyny rozpuszczonej w minimalnej ilości wrzątku
Owoce podgrzać w rondelku z cukrem, aż do jego rozpuszczenia (nie zagotować!). Dodać sok z cytryny oraz rozpuszczoną skrobię ziemniaczaną. Następnie wmieszać żelatynę (można wcześniej do żelatyny dodać odrobinę soku z rondelka, żeby nie powstawały grudki). Schłodzić, żeby frużelina zgęstniała(konsystencja kisielowato- galaretkowata).
 Można stosować jako dodatek do innych wypieków lub deserów. 

FINAŁ:

Jest bardzo dobre! Słodycz złamana kwaskowatością owoców i goryczą ciemnego kakao i piwa.  Czy każdemu nie należy się od życia to co najlepsze:)??? SMACZNEGO!!!
/skorzystałam ze strony mojepasje i mojewypieki/

piątek, 17 lutego 2012

Cena zamęścia

8 listopada 1894 roku, Paweł Kieloch - Wrona, syn Józefa i  Marii primo voto Kielochowej, secundo voto Jurczykowej (a mój pradziad), spadkobierca gosdpodarstwa na Piasta 6, poślubił Marię (zwaną Marjanną) zd. Wrzoł, zawołanie Krzystek (moją prababkę).
"Wrzołowie z Zabrzega byli wzorowymi gospodarzami ceniącymi swoją godność osobistą obywatelami, działaczami na niwie społecznej i narodowej"
(Na gospodarstwie Kielochów -Wronów na przeł. XIX i XX w., Emil Kieloch)
Uroda nie miała tu  nic do rzeczy, bo gdyby miała...cóż, możliwe, że posag musiałby być dużo większy...
Marjanna
Posag: 4100 reńskich  (około 8200 koron austriackich)
dwie krowy dojne (plus pieniądze na zakupienie trzeciej)
odzież
bielizna
pościel na dwa łóżka
To zdjęcie z późniejszego okresu, pewnie I wojny światowej.
Ślub MEZALIANSEM nie był.:)


WŁAŚNIE SPOSTRZEGŁAM... MAM PODBRÓDEK PRADZIADKA PAWŁA! IDENTYCZNY! A WIĘC TYŚ MI TO UCZYNIŁ...DZIĘKUJĘ!:) AKURAT TEN FRAGMENT MNIE JEST FAJNY:)

Tłusty czwartek

Zjadłam je wszystkie:) - nie było łatwo!

Nie gardź tradycją,
jedz pączki snadnie,
wyjedz też lukier,
co leży na dnie!

Gdy się pokrzepisz,
ułóż swe ciało,
by na leżance
 zgrabnie leżało.

Śliczne krągłości
wnet wyhoduje,
kto tylko pączków
słodkich spróbuje.

Zaś od przybytku
nie boli głowa,
wstawaj i 
wcinaj
 "apiać"* od nowa:)

                                          /swojana/


*apiać - pot.znowu, od początku

wtorek, 14 lutego 2012

Wędrówki, Beskid Żywiecki, 2011(film)

Rozpiera mnie od środka nadmiar, trudno doprecyzować czego, ale jest, więc zamiast pić, palić, oddawać się  niechlubnym czynom, choć myśl o nich nie jest mi niemiła,  kręcę swoje super swojanawoodzkie produkcje filmowe. Kraina, którą kocham..., a wiele już gór przedeptały moje buty:)



piątek, 10 lutego 2012

O poczęciu Emila..., cz.2 (Kielochowie)

Do poczęcia Dziadka Emila pozostało jeszcze około pół wieku. I pomyśleć, że gdyby zmienić choć jeden mały szczegół w przeszłości, kamyk przesunąć lub chustkę dłużej wiązać na głowie przed wyjściem do kościoła w niedzielę albo plotkować z inną sąsiadką, to historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. O zgrozo! Dla Ciebie też Danko:)
 Józef Kieloch i jego piętnastoletnia żona Maria (moi prapradziadkowie - pradziadkowie taty Leszka - dziadkowie Emila - rodzice Pawła)  zamieszkali w Dziedzicach na Piasta 6, w gospodarstwie Kielochów - Wronów. Prapradziadkowie nie próżnowali i jak to było w zwyczaju w tych odległych czasach, dalekich od internetu i innych uzależniających używek:), poza pracami polowymi, oddawali się bez reszty powiększaniu rodziny. Sprawy miały się nie najgorzej, bo w 1866 lub 1868 r. a więc około osiemnastu latach po ślubie, gdy Józef odchodził z tego świata, pozostawiał  liczną, podejrzewam, że już zasobną w pewnego rodzaju znak rozpoznawczy w postaci ogromnego i przydatnego do podsłuchiwania narządu parzystego w obrębie głowy, gromadkę dzieci. Jak na owe czasy Józef i tak żył długo, bo około 62 lata, a jego śmierć spowodowana była zapaleniem nerek. Nabawił się tej choroby jeżdżąc w tzw."głodne lata"  "na pruskie", czyli za Wisłę na Górny Śląsk,  po żyto i mąkę, bo Dziedzicach "wszystko na polu wygniło".
fragment wieży kościoła św. Katarzyny w Czechowicach
/fot.swojana/
Zgodnie z wolą młodej wdowy, Józefa Kielocha pochowano w Zabrzegu, a nie w Czechowicach na cmentarzu przy parafii św. Katarzyny,  do której to należały wtedy Dziedzice. Stało się tak z powodu zatargu między Marią a czechowickim proboszczem, ale czego dotyczył, nie wiadomo. Zapłacono podwójną  stawkę pogrzebową - w Czechowicach i w Zabrzegu. Dlaczego? I kto komu coś udowadniał? (proszę o nadsyłanie ciekawych hipotez:)
stara  kropielnica
/fot.swojana/

wnętrze zabytkowego kościoła
/fot.swojana/


stary cmentarz przy kościele św.Katarzyny w Czechowicach
/fot.swojana/
Czy to ze względu na daleko posunięty pragmatyzm, czy też może z powodu uczucia, na które jako bogata wdowa mogła sobie pozwolić, praprababka Maria Kielochowa poślubiła Jana Jurczyka. Mam wrażenie, że ludziom żyjącym w tamtych czasach odbiera się często prawo do zakochania się, małżeństwa z miłości, jakby tylko i wyłącznie związki dotyczyły układów i  korzyści majątkowych. Jurczyk był pachołkiem urodzonym  w Ligocie w niezamożnej rodzinie chałupników. Z tego powodu najmował się często u bogatych gospodarzy. Szczęśliwym zrządzeniem losu  zatrudnił się w Dziedzicach i poślubił Marię, swojanę, co zapewne stało się wdzięcznym tematem miejscowych rozmów - M-E-Z-A-L-I-A-N-S!!!
Od początku zresztą doszło do konfliktu, który rozwiązano na drodze sądowej. Synowie Kielocha - Wrony, a więc teraz pasierbowie Jurczyka, poskarżyli się swemu ojcu chrzestnemu - wujowi Polokowi z Zabrzega na złe traktowanie przez ojczyma. Otóż..:

nakazywał im wstawać rano
strzelał z bicza
wytykał lenistwo 
i  mówił, że : wylegują się jak byki, zamiast chwytać się roboty :)
(za "Na gospodarstwie Kielochów - Wronów"E. Kieloch)

Sprawa trafiła nawet do "sieroczego pana" ("sędziego sieroczego"), który nakazał ojczymowi poprawić swój stosunek do pasierbów. Relacje jednak nie unormowały się i  synowie Kielochów opuszczali po kolei rodzinne gniazdo.
    Najstarszy, Franciszek (ur.ok 1850 r.) zakochał się w ubogiej dziewczynie z Dębiny (dzisiejszych Renardowic) i chciał ją poślubić. Sprzeciwiła się jego matka. Prawdopodobnie obawiała się nowej gospodyni na Piasta 6, tym bardziej, że jej mąż nie był popularny wśród jej dzieci. Namówiła  go (pisz pan: "namówiła":)) do poślubienia bogatej wdowy po właścicielu gospodarstwa rolno - rybnego, Kopciowej, która posiadała pięcioro własnych dzieci. Praprababka Kielochowa sprawowała więc nadal niepodzielną władzę. Dopiero po kilkunastu latach po śmierci żony, Franciszek powrócił na Piasta 6 z dwojgiem własnych dzieci - Józefem i Johanną.
      Andrzej, zwany Jędrysem, ożenił się z panną ze średniorolnego gospodarstwa z Jasienicy. Swojego jedynego syna, Ludwika, wykształcił w seminarium nauczycielskim w Białej. Dzięki temu sprawował on funkcję kierownika Szkoły Polskiej Powszechnej w Komorowicach Bielskich, gdzie starał się przeciwdziałać germanizacji zagrażającej dzieciom polskim. Ludwik nie przeżył okupacji hitlerowskiej - zginął w Oświęcimiu.
   Jakub, kolejny syn Józefa i Marii, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by tam odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Zamieszkał w South Bend w stanie Indiana. Udało mu się znaleźć pracę w fabryce. Poślubił Polkę.Ostatnie spotkanie z rodziną w Dziedzicach miało miejsce w 1905 roku, kiedy przyjechał w odwiedziny. 
1922 r. - w trzecim rzędzie od prawej moi pradziadkowie Paweł i Marianna Kielochowie(na trzecim i czwartym miejscu) na ślubie Heleny Kieloch. Obok niej siedzi jej matka i ojciec, Józef Kieloch. Czy był to brat Pawła? Jeśli tak, to panna młoda była bliską kuzynką dziadka Emila )
      Józef, imiennik ojca, poślubił wdowę po niejakim Guzym - właścicielkę małorolnego gospodarstwa w Czechowicach, a Jan (Jónek) ożenił się w Zarzeczu (UWAGA! tam urodziła się też moja babcia Marysia Paszkowa zd. Francuzówna, czyli zbliżyły się po raz pierwszy być może, rodziny po mieczu i po kądzieli:). Miejscowość ta została przeznaczona pod zalew goczałkowicki, więc spadkobierca Jana opuścił Zarzecze i zamieszkał w Kozakowicach.
     Oprócz synów, były jeszcze dwie córki - Teresa i Maria. Pierwsza z nich poślubiła Tomaszczyka, zagrodnika z  Zabrzega, a druga właściciela ogromnego gospodarstwa w Dziedzicach - Andrzeja Budnego, który wcześniej służył w wojsku austriackim, skąd wyniósł znajomość języków obcych, a pod koniec XIX w.  piastował w Dziedzicach stanowisko wójta. Zmarł w 1894 roku na zawał serca, a Maria wyszła za mąż po raz drugi za Michała Kapiasa.
      Mimo, iż zwyczajowym dziedzicem gospodarstwa po rodzicach był zawsze najstarszy syn, w tym pokoleniu Kielochów - Wronów, zdarzyło się inaczej. Gospodarstwo zapisano Pawłowi (mojemu pradziadkowi) urodzonemu około 1866 roku. Według jego matki, najstarszy Franciszek(czyli potencjalny dziedzic) był "lekki" i ponoć, gdy jego późniejszy ojczym, Jurczyk,  był jeszcze kawalerem, chodził z nim do "dziywek":)
        Kielochy - Wrony miały jeszcze dwójkę rodzeństwa z drugiego małżeństwa matki - Annę i Ludwika Jurczyków. Anna założyła rodzinę w Bestwinie. Praprababce Marii marzyło się, że Ludwik wstąpi do stanu duchownego, ale...ten niestety nie przejawiał najmniejszych uzdolnień do nauki, wielokrotnie powtarzał klasę i nie został dopuszczony do matury. Po odbyciu służby wojskowej w wojsku austriackim, poślubił o osiem lat straszą kobietę i organizował pocztę polską na Śląsku pełniąc funkcję inspektora.

Praprababka Maria zmarła 15 czerwca 1914 roku, sześć lat po swoim drugim mężu,  Janie Jurczyku:


"W poniedziałek dnia 15 b.m zmarła tu Maria Jurczykowa, wdowa po byłym burmistrzu Jurczyku, matka tutejszego przewodniczącego Rady Szkolnej Miejscowej p. Pawła Kielocha, pochodząca z rodziny Poloków z Zabrzega. Zmarła odznaczała sie wielką pobożnością i cieszyła ogólnym szacunkiem u ludzi. Liczyła 84 . Niech odpoczywa w pokoju" /Gwiazdka Cieszyńska, 1914 r., nr 50/


To link na bardzo ciekawą stronę Śląskiej Biblioteki Cyfrowej, na której przeglądać można historyczne wydania Gwiazdki Cieszyńskiej -   dla mnie fantastyczną sprawą jest sposób przedstawiania informacji i  tematyka, zwłaszcza ta obyczajowa, która pokazuje jak na przestrzeni stu pięćdziesięciu lat, zmienił się sposób postrzegania świata.